Z garnczka brała czarownica
Tłuszcz czerwony i w pierś syna
Tłuszcz wciérała ten i w lędźwie,
Gorączkowym szybkim ruchem.
A przy pracy téj mruczała
Przez nos starą jakąś piosnkę,
Kołysankę jakąś... Dziwnie
Trzeszczał przytém żar w kominie.
Jak trup — sztywny, jak trup — żółty
Leżał syn na matki łonie,
A śmiertelnie smutne oczy
Miał széroko otworzone.
Czy naprawdę to umarły —
I matczyna tylko miłość
Czarem mu, co noc, potężnym
Życie daje jednodniowe?
Dziwny, dziwny stan pół jawy,
W którym członki, jak z ołowiu
Odrętwiałe, ale zmysły
Gorączkowo czujne, bystre...
A tu wonie ziół aż duszą!
Tchu mi brakło. Więc myślałem,
Skąd ja znam już zapach taki?
Lecz myślałem nadaremnie.
A tu świszczy wiatr w kominie!
Były to jak gdyby skargi,
Jakby jęki dusz zaklętych,
Jakby znane jakieś głosy.
Lecz najsrożéj udręczony
Byłem przez wypchane ptaki,
Które u wezgłowia mego
Stały na drewnianéj półce.
Strona:Henryk Heine - Atta Troll.djvu/64
Ta strona została uwierzytelniona.