Ta strona została uwierzytelniona.
Ciężkim misiom trudno było
Dotrzymywać w tańcu kroku
Tym powietrznym marom białym,
Co się niosły jakby tchnienie.
Była to nieznośna męka
Dla tych biédnych grubych bestyj;
I wkrótce téż ich sapanie
Zagłuszyło orkiestr tony.
Nieraz, gdy na skręcie sali
Dwie na siebie pary wpadły,
Biédne widmo wzięło w plecy
Łbem niedźwiedzim, albo łapą.
Nieraz téż w zawrocie tańca,
Mniéj uważny niedźwiedź zerwał
Biały całun i obnażył
Swéj tancerki głowę trupią.
Nagle wzmogła się muzyka,
Wrzasły trąby i cymbały,
Zagrzmiał bęben śpiesznym taktem —
I wszczęła się galopada.
Nie dośniłem już jéj końca,
Gdyż niezgrabny tancerz jeden
W sam nagniotek mnie udepnął.
Krzyk wydałem — ból mnie zbudził.
Rozdział XXII.
Feb w dorożce swéj słonecznéj,
Ćwicząc konie płomieniste,