że sposób malował. Przeciwnie, dlatego właśnie, iż w głębi jego satyr niéma wcale nienawiści, przebaczmy mu chętnie, że zmusza nas do śmiania się z ludzi, których zkądinąd kochamy i poważamy nawet.
Jeden z krytyków francuzkich utrzymuje, iż Heine przeszedł przez wszystkie szkoły, należał do wszystkich grup literackich swego czasu — po to jedynie, by je następnie wyszydzić, spisując kronikę skandaliczną porzuconego kierunku. Jest w tém dużo prawdy; sąd wszakże, wypowiedziany w sposób tak surowy, rzuca zbyt ponure światło na poetę, przedstawiając jako wynik nizkiego charakteru to, co było tylko oznaką wolnego i żadnych więzów nieznoszącego ducha. Każda szkoła literacka, bez względu na cechującą ją swobodę myśli, kończy zawsze przyswojeniem sobie pewnych form i praw niezłomnych, które z czasem spychają ją do ram konwencyonalizmu. Dzieje poezyi romantycznéj we Francyi i w Niemczech aż nadto popiérają prawdę słów moich. Cóż więc znaczą wyrazy Justyna Kernera: „My nie jesteśmy żadną szkołą; każdy z nas przedstawia odrębnego ptaka, który własnym śpiéwa dziobem.” Fakty przeczą wprost podobnemu twierdzeniu. Umysły średniéj miary, lub te, które niezbyt silnie odczuwają potrzebę indywidualności, poddają się z czasem prawom szablonu, sądząc, iż w ten sposób właśnie składają dowód swojéj niezależności. Takie jednak zrzeczenie się cech własnych niemożliwém jest dla talentu, czującego żywo swoją wyższość, niepopodobném dla takich, jak Henryk Heine, ludzi. Istnieje téż wielka różnica pomiędzy zmianą przekonań, spotykaną u niego, zmianą, wynikłą wskutek nowych idei, jakie mocą wewnętrznéj pracy ducha zrodziły się w jego umyśle, a niestałością pewnych literatów niemieckich, przyjmujących bez rumieńca wstydu upokarzającą służbę w szeregach absolutyzmu
Zkąd wypływał prąd ożywczy, gorący, gdzie ukazał się brzask szlachetnych, pełnych uniesień poglądów, tam biegł wrażliwy duch Heinego; równocześnie jednak nie myślał on przyłączać się do żadnéj szkoły, do żadnego stronnictwa, nie miał zamiaru podnosić zasad jego, jako czczonego sztandaru, nie przypuszczał nawet, aby go to zobowiązywało do zrzeczenia się osobistéj wolności i wrodzonego indywidualizmu. Dlatego téż należał najpiérw do szkoły romantycznéj, późniéj zaciągnął się pod znaki Młodych Niemiec, daléj pisał wiérsze, według których trzebaby go zaliczyć do socyalistów, wkońcu zaś skrytykował romantyków i wyszydził bez miłosierdzia zarówno liberałów, jak socyalistów i sankiulotów. — Zwątpiwszy, abym następujący krótki urywek zdołał oddać wiérszem, próbuję przetłumaczyć go prozą, w nadziei, iż czytelnik przyzna mi, że nigdy obraz nędzy nie był z większą odmalowany siłą, że żaden z poetów socyalistycznych nie zdołał napisać nic podobnego. Jęk ten wstrząsa do głębi, przenika do kości, najgłębiéj nawet ukrytych pod tłuszczem i muskułami.
„Zimny wiatr nocny wpadał ze świstem przez okienko poddasza, gdzie na sienniku leżały dwie biédne istoty, wynędzniałe, mizerne i blade.
Strona:Henryk Heine - Atta Troll.djvu/93
Ta strona została uwierzytelniona.