Strona:Henryk Ibsen - Peer Gynt.djvu/18

Ta strona została uwierzytelniona.

Kiedyś jeździł na swym capie,
Miał Mac Moen dziewkę w łapie.
PEER: To straszydło? Co? To zwierzę?
AASE: Ona go za męża bierze.
PEER: Ha, poczekaj!… Ja do stajni!
Siodłam szkapę…

(zabiera się do odejścia)

AASE: Najzwyczajniej
Znowu kpiny… do ołtarza
Idą jutro.
PEER: Wraz się zdarza:
Nie za późno.
AASE: Chcesz, w tej chwili
Żeby jeszcze z ciebie drwili?
PEER: Już ja będę w swojem prawie.

(chichocze)

Hejże! Szkapę pozostawię,
Na siodłanie czasu szkoda!

(porywa matkę na ręce)

AASE: Puść mnie! Puść mnie!
PEER: Panna młoda
Wnet zobaczy, jak twój dzielny
Syn cię wnosi w dom weselny
Na tych rękach!…

(brnie potokiem)

AASE: Boże miły!
Utoniemy! Dodaj siły!
Ulituj się, stań w obronie!
PEER: Co ma wisieć, nie utonie!
AASE: Będziesz wisiał, podłe psisko!

(rwie go za włosy)

PEER: Cicho, matko, tutaj ślisko.
AASE: Ośle!