Strona:Henryk Ibsen - Peer Gynt.djvu/30

Ta strona została uwierzytelniona.

JEDEN Z PAROBCZAKÓW:
Co? Peer porzuca już tańce? Odchodzi?
PEER: Nie.
PIERWSZY PAROBCZAK: (chwyta go za ramię, aby go zawrócić)
A więc zostań!
PEER: Puść mnie!
PIERWSZY PAROBCZAK: Czy się może
Boisz kowala?
PEER: Ja?
PIERWSZY PAROBCZAK: By ci, nieboże,
Tak się nie stało, jak w Lunde?

(śmieje się i odchodzi do tańca)

SOLWEJGA: (we drzwiach) Mam pono
Zatańczyć z tobą.
PEER: Juści, nie wzbroniono.

(chwyta ją za rękę)

SOLWEJGA: Tylko niedługo… Nakazała matka.
PEER: Matka? Toć przecie nie jesteś dwulatka.
SOLWEJGA: Dowcipniś z ciebie.
PEER: Masz swój wiek?
SOLWEJGA: Tak, w maju
Brałam komunję.
PEER: Ale — po zwyczaju:
Jak się nazywasz? Poznać się nam trzeba.
SOLWEJGA: Zwę się Solwejga… A ty?
PEER: Peer Gynt.
SOLWEJGA: (cofa rękę) Nieba!
PEER: Co ci się stało?
SOLWEJGA: Nic, jeno pończochę
Muszę poprawić.

(znika)

NARZECZONY: (ciągnie matkę za rękaw)
Nie chce ani trochę…