Strona:Henryk Ibsen - Peer Gynt.djvu/96

Ta strona została skorygowana.

MONSIEUR BALLON: Pan Norwegczykiem?
PEER: Z pochodzenia,
Z natury zaś kosmopolitą...
Tak, Ameryce tę obfitą
Zawdzięczam sakwę swego mienia;
Pewność, że wiedza jest potęgą
Niemieckim ja zawdzięczam księgom,
Francji tę strojną kamizelę
No, i dowcipu mało wiele,
Anglji zmysł pracy razem z troską
O własne dobro... Na te kręte
Drogi żywota „dolce far niente”
Wziąłem od Włochów, a zaś boską
Moją cierpliwość Żydzi dali.
Pewnego razu, dni koleje
Pragnąc przydłużyć — tak się dzieje
Do szwedzkiej się udałem stali.
TRUMPETERSTRAALE: O tak! Stal szwedzka!
VON EBERKOPF: Więc, panowie,
Wypijmy tego cześć i zdrowie,
Kto nią szermował!

(trącają się i piją — krew zaczyna Peer Gyntowi uderzać do głowy)

MASTER KOTTON: O tem potem.
Lecz, Sir, nie mówisz nic w tym względzie,
Co z twojem wszystkiem złotem będzie.
PEER: Hm... co?
WSZYSCY CZTEREJ: (przysuwając się ku niemu)
Co będzie z twojem złotem?
PEER: Naprzód ta podróż... W tym zamiarze
Wziąłem was wszystkich w Gibraltarze
Na ten mój pokład... Niech pan wierzy:
Pragnąłem z sobą mieć tancerzy,
Ot, dla złotego mego cielca!