Strona:Henryk Ibsen - Wybór dramatów.djvu/105

Ta strona została skorygowana.

NORA. Ja nie nudziłam się wcale.
HELMER (z uśmiechem). Jednakże wypadło to dość licho.
NORA. Jeszcze chcesz mi tém dokuczać. Cóż ja temu winna, że zakradł się kot i całą moję robotę porozdzierał.
HELMER. Naturalnie, żeś nie winna, biedna moja mała. Miałaś najlepsze chęci, chciałaś wszystkim nam zrobić przyjemność, a to rzecz główna... Zawsze to jednak dobrze, iż te szkaradne czasy minęły.
NORA. Minęły już, Robercie.
HELMER. Nie siedzę już teraz nudząc się sam jeden; a ty nie męczysz już swoich oczu i tych ślicznych małych rączek.
NORA (klaszcząc w ręce). Nieprawdaż, Robercie, to już niepotrzebne. Jakież to szczęście! (bierze go pod rękę). A teraz muszę ci powiedziéć, co ja myślę, jak powinniśmy się teraz urządzić... Po świętach... (ktoś dzwoni). Ach! dzwonek (porządkuje pokój). Pewno ktoś przyszedł. To nieznośne.
HELMER. Niéma mnie w domu dla gości. Nie zapominaj o tém.



SCENA DRUGA.
CIŻ I HELENA.

HELENA (we drzwiach wchodowych do Nory). Jakaś obca pani.
NORA. Poproś.
HELENA (do Helmera). I pan doktór jest u pana.
HELMER. Czy poszedł do mego pokoju?
HELENA. Tak. (Helmer idzie do siebie, Helena wprowadza panią Linden w podróżném ubraniu i zamyka za nią drzwi).



SCENA TRZECIA.
NORA, PANI LINDEN.

PANI LINDEN (nieśmiało, jakby z wahaniem). Dzień dobry, Noro.
NORA (nie pewna). Dzień dobry.
PANI LINDEN. Nie poznajesz mnie..
NORA. Nie, nie, wiem — ach! tak... zdaje mi się (z wybuchem). Krystyna! To ty, doprawdy.
PANI LINDEN. Tak, to ja.
NORA. Krystyno! Jakże mogłam cię nie poznać... (ciszéj) ale bo téż się zmieniłaś.