Strona:Henryk Ibsen - Wybór dramatów.djvu/111

Ta strona została skorygowana.

bo w okolicznościach, w jakich się znajdowałam, obowiązkiem jego było uczynić zadość mojej woli, nasuwałam mu myśl zaciągnienia pożyczki. Ale wtedy, Krystyno, wpadał w gniew. Mówił, że jestem lekkomyślną, a jego obowiązkiem, jako męża, było powściągać moje zachcianki i kaprysy — tak się wyraził. A ja pomyślałam, że uratować go muszę... i poradziłam sobie...
PANI LINDEN. A czy twój mąż nie dowiedział się od ojca, że pieniądze nie pochodziły od niego?
NORA. Nie, nigdy. Ojciec właśnie wtedy umarł. Ja chciałam mu o tém powiedziéć i prosić, by mnie nie zdradził, ale był wówczas tak chory... A potém było to już niepodobném.
PANI LINDEN. I poźniéj, nie zwierzyłaś się mężowi?
NORA. Boże! jak możesz nawet przypuszczać! On jest w tych rzeczach tak surowy. Przytém Robert ze swoją męską dumą czułby się upokorzonym, gdyby wiedział, że mi coś zawdzięcza. Mogłoby to zepsuć zupełnie harmonię naszego pożycia, a nasz miły, szczęśliwy dom nie byłby już tém, czém jest dzisiaj.
PANI LINDEN. Więc mu tego nigdy nie powiesz?
NORA (zamyślona z półuśmiechem). Może kiedyś... po wielu latach, gdy już nie będę tak ładną, jak dzisiaj. Nie śmiéj się ze mnie. Mam na myśli czas, gdy Robert nie będzie mnie już tak kochał, jak dzisiaj, gdzie nie będzie już znajdował przyjemności w patrzeniu na mnie, gdy tańczę, przebieram się, deklamuję. Wówczas możeby dobrze było miéć coś w odwodzie (urywając). Ach! głupstwo, ten czas nie przyjdzie nigdy! No, cóż teraz powiesz, Krystyno, o mojéj wielkiéj tajemnicy? Czy jestem do niczego? Wierz mi téż, że cały ten interes sprawił mi wiele kłopotu. Nie było mi wcale łatwo zadość uczynić zobowiązaniom. Musisz wiedziéć, że w interesach są rzeczy zwane spłatą i procentem; a zawsze tak strasznie trudno im zadość uczynić. Więc musiałam tu i owdzie trochę zaoszczędzać. Z pieniędzy, przeznaczonych na utrzymanie domu, mało co mogłam odłożyć, bo Robert musiał żyć dobrze. Nie mogłam téż dzieci ubierać ubogo; wszystko, co na to otrzymywałam, trzeba było wydać. Moje śliczne dzieciaki.
PANI LINDEN. Więc sobie saméj odejmowałaś, biedna Noro?
NORA. Naturalnie. Mnie to było najłatwiéj. Ile razy Robert dawał mi pieniądze na nowe suknie i t. p., wydawałam ich tylko połowę, kupowałam zawsze najskromniejsze, najtańsze materyały. Prawdziwe szczęście, że się na mnie wszystko tak dobrze wydaje i Robert nic nie zauważył. Niekiedy jednak przychodziło mi to ciężko, bo to przecież przyjemnie być ładnie ubraną. Nieprawdaż?
PANI LINDEN. O tak!