Strona:Henryk Ibsen - Wybór dramatów.djvu/112

Ta strona została skorygowana.

NORA. Miałam téż inne źródła dochodów. Przeszłéj zimy udało mi się przetłómaczyć powieść do jednego z dzienników — naturalnie bezimiennie. Zamykałam się co wieczór w moim pokoju i pisałam późno w nocy. Byłam czasem taka zmęczona, jednak to było zabawne pracować i zarabiać. Miałam także uczucie, jak gdybym była mężczyzną.
PANI LINDEN. Ileżeś z tego długu spłaciła?
NORA. Tego dokładnie powiedziéć nie mogę. Widzisz, w takich rzeczach to bardzo trudno miéć wszystko w porządku, wiem to tylko, żem oddawała, com tylko zebrać zdołała. Czasem trudno mi było dać sobie rady (uśmiecha się). Wówczas siedziałam tu i wyobrażałam sobie, że stary, bogaty pan, pokocha się we mnie.
PANI LINDEN. Co?... Jaki pan?..
NORA. Ot głupstwo... Że on umarł... i gdy otworzono jego testament, było tam napisane wielkiemi literami: „Wszystkie moje kapitały mają być wręczone ślicznéj pani Norze Helmer.”
PANI LINDEN. Cóż to za pan, droga Noro?
NORA. Boże! Czyż tego nie możesz zrozumiéć? Taki stary pan nie istnieje wcale, ja sobie tylko tak marzyłam, nie wiedząc, skąd wziąć pieniędzy. Ale dajmy mu pokój, ten stary nudziarz może sobie być, gdzie chce. Nie troszcz się ani o niego, ani o jego testament, teraz mi już wszystkie kłopoty z głowy spadły (zrywa się). Boże! Krystyno, jak miło pomyśléć, że się jest bez troski. Być bez troski, zupełnie bez troski, dokazywać z dziećmi, bawić się, dom urządzić ładnie i wygodnie, jak tego pragnąłby Robert. Niedługo będzie wiosna z jasnym błękitem nieba. Może będziemy mogli podróżować troszeczkę, może znowu zobaczę morze. Ach! jak to dobrze żyć i być szczęśliwą (Słychać dzwonek).
PANI LINDEN (wstając). Ktoś dzwoni, może lepiéj, żebym odeszła.
NORA. Nie, zostań, tu pewno nikt nie przyjdzie, pewnie kto do Roberta.



SCENA CZWARTA.
POPRZEDNI, HELENA, potem GÜNTHER.

HELENA (we drzwiach). Przepraszam. Jakiś pan chce się widziéć z panem Helmerem.
NORA. Z dyrektorem banku, chcesz powiedziéć.
HELENA. Tak jest, z panem dyrektorem; ale nie wiem, bo tam jest doktór.
GÜNTHER (we drzwiach). To ja, łaskawa pani (Helena odchodzi).
PANI LINDEN (zdziwiona, zwraca się do okna).