Strona:Henryk Ibsen - Wybór dramatów.djvu/113

Ta strona została skorygowana.

NORA (postępuje parę kroków ku nowoprzybyłemu; zmieszana półgłosem). Pan? Co to znaczy? O czém chcesz pan mówić z moim mężem?
GÜNTHER. O interesach bankowych — pod pewnym względem. Zajmuję mały urząd w banku akcyjnym, a mąż pani ma zostać, jak słyszę, naszym szefem.
NORA. Więc chodzi tylko...
GÜNTHER. Tylko o nudne interesy, łaskawa pani, o nic więcéj.
NORA. Więc może pan będzie łaskaw pofatygować się do kantoru. (Günther odchodzi, Nora żegna go grzecznie i drzwi za nim zamyka, potém idzie do pieca i poprawia ogień).



SCENA PIĄTA.
NORA, PANI LINDEN.

PANI LINDEN. Kto to był, Noro?
NORA. Niejaki pan Günther.
PANI LINDEN. Więc on to był, rzeczywiście.
NORA. Znasz go?
PANI LINDEN. Znałam niegdyś — przed nie wiem ilu laty. Bywał u nas przez czas dłuższy.
NORA. Właśnie.
PANI LINDEN. Jakże on się zmienił!
NORA. Był podobno bardzo nieszczęśliwy w małżeństwie.
PANI LINDEN. Więc jest teraz wdowcem.
NORA. Z całą gromadą dzieci. Tak. Teraz się dobrze pali (zamyka drzwiczki od pieca i fotel na biegunach odsuwa nieco na bok).
PANI LINDEN. Zajmował się on interesami różnego rodzaju, jak sądzono.
NORA. Czy tak? Być może, ja tego nie wiem... Ale nie myślmy o interesach; to takie nudne.



SCENA SZÓSTA.
CIŻ I RANK wychodzi z pokoju HELMERA.

RANK (jeszcze we drzwiach mówi do osoby za sceną). Nie, nie chcę przeszkadzać; pójdę lepiéj do twojéj żony (zamyka drzwi i spostrzega panią Linden). O, przepraszam, może przeszkadzam tu także.
NORA. Wcale nie (przedstawiając) Doktór Rank — Pani Linden.
RANK. To nazwisko słyszy się tutaj często. Zdaje mi się, że szedłem na wschodach za panią.
PANI LINDEN. Tak, szłam bardzo wolno, wschody mnie męczą.