GÜNTHER. Taki zły prawnik, jak ja...
NORA. Czegóż pan chce?
GÜNTHER. Zobaczyć, co się z panią dzieje, pani Helmer. Przez cały dzień myślałem o pani. Taki marny pokątny doradca, taki — krótko mówiąc — taki człowiek, jak ja, ma także trochę tego, co nazywają sercem.
NORA. Dowiedź pan go, pomyśl o moich dzieciach.
GÜNTHER. Czy pani mąż o moich pomyślał? Dajmy temu pokój. Chciałem tylko pani powiedziéć, że nie potrzebujesz brać tego tak bardzo do serca. Najprzód ja z mojéj strony nie zrobię z tego użytku.
NORA. Nie prawdaż? wiedziałam o tém.
GÜNTHER. Rzecz może się wcale nie rozgłaszać i być załatwioną między nami trojgiem.
NORA. Mój mąż nigdy o tém wiedzieć nie powinien.
GÜNTHER. Jakżeż to pani zataisz? Czy jesteś w możności mnie spłacić?
NORA. Nie w téj chwili.
GÜNTHER. Albo może wystarasz się pani w tych dniach o tę sumę.
NORA. Nie jestem w stanie się wystarać.
GÜNTHER. Teraz téż nie na wiele by się zdało, bo choćbyś pani nawet miała całą gotówkę w ręku, nie oddałbym wekslu.
NORA. Powiedz mi pan, co z nim chcesz zrobić?
GÜNTHER. Zachować go tylko u siebie. Nikt obcy się o tém nie dowie. Gdyby jednak pani dojść miała do rozpaczliwego postanowienia...
NORA. Tak uczynię.
GÜNTHER. Gdyby pani miała męża i dzieci porzucić.
NORA. Tak uczynię.
GÜNTHER. Albo coś jeszcze gorszego zrobić...
NORA. Skąd pan o tém wiesz?
GÜNTHER. ...I wszystko naraz porzucić...
NORA. Skąd pan wiesz, że taką rzecz zamierzam?
GÜNTHER. Tacy, jak my, po większéj części mają z początku takie zamiary. Ja miałem je także, tylko brakło mi odwagi...
NORA (zaledwie słyszalnym głosem). Mnie brak jéj także.
GÜNTHER (z widoczną ulgą). Nieprawdaż?... Zbraknie pani odwagi... pani także?...
NORA. Nie, nie...
GÜNTHER. Byłoby téż to wielkiém szaleństwem. Skoro tylko domowa burza przeminie... Mam w kieszeni list do pani męża.
NORA. I wszystko jest w nim powiedziane.
GÜNTHER. Z wszelką możliwą względnością.
Strona:Henryk Ibsen - Wybór dramatów.djvu/140
Ta strona została skorygowana.