PANI LINDEN (staje we drzwiach, jak wryta). Ach!
NORA (tańcząc). Wesoło tutaj, Krystyno!
HELMER. Najdroższa, tańczysz, jakby to szło o śmierć lub życie.
NORA. Bo téż tak jest.
HELMER. Przestań, Ranku, to czyste szaleństwo... Przestań, mówię. (Rank grać przestaje i Nora zatrzymuje się nagle).
HELMER (idąc do niéj). Nie do uwierzenia; zapomniałaś zupełnie.
NORA (rzucając tamburyno). Widzisz sam.
HELMER. Potrzeba tu gruntownéj nauki.
NORA. Więc widzisz. Musisz mi pomagać do wprawiania się aż do ostatniéj chwili. Czy mi to przyrzekasz?
HELMER. Z pewnością.
NORA. I dziś i jutro będziesz myślał tylko o mnie? Nie odpieczętujesz żadnego listu? nie otworzysz nawet skrzynki?...
HELMER. Aha! lękasz się jeszcze tego człowieka!
NORA. Lękam się także...
HELMER. Widzę, że musi tam już być list od niego.
NORA. Nic nie wiem; tak mi się zdaje, ale ty teraz nic czytać nie będziesz, nie przykrego nie powinno nas spotkać, dopóki nie będzie po wszystkiém.
RANK (cicho do Helmera). Nie trzeba jéj się sprzeciwiać.
HELMER (obejmując ją). Niechże się stanie, dziecko, według twéj woli. Dopiero jutro, po przetańczeniu.
NORA. Odzyskasz swobodę.
HELENA (we drzwiach na prawo). Podane do stołu.
NORA. Podasz wino szampańskie, Heleno.
HELENA. Dobrze, proszę pani. (wychodzi).
HELMER. Aj! aj! prawdziwa uczta!
NORA. Tak jest, uczta z szampanem aż do samego rana. (wołając). Heleno! podaj makaroniki, dużo makaroników — ten jeden raz.
HELMER (bierze ją za ręce). No, no, bez téj dzikiej ochoty. Bądź-że, jak dotąd, moim ślicznym skowroneczkiem.
NORA. Będę, będę. Idź teraz do jadalni z doktorem. Krystyno, pomóż mi ułożyć włosy.
RANK (po cichu, odchodząc teraz z Helmerem). Nie można się przecież niczego złego spodziewać — niczego... rozumiesz?
HELMER. Niczego, mój drogi. To tylko ta dziecinna trwoga, o któréj ci mówiłem. (wychodzą na prawo).
NORA. Cóż?
PANI LINDEN. Wyjechał.
NORA. Zrozumiałam to po tobie.
PANI LINDEN. Wróci dopiero jutro wieczór. Zostawiłam mu kartkę.
Strona:Henryk Ibsen - Wybór dramatów.djvu/145
Ta strona została skorygowana.