Strona:Henryk Ibsen - Wybór dramatów.djvu/149

Ta strona została skorygowana.

PANI LINDEN. Dwoje na jednéj tratwie uratować się może łatwiéj, niż każde z osobna.
GÜNTHER. Krystyno?
PANI LINDEN. Czy wiesz pan, dlaczego tu przybyłam?
GÜNTHER. Pomyślałaś o mnie?
PANI LINDEN. Muszę pracować na utrzymanie. Pracowałam od młodości i praca była mojém szczęściem jedyném. Teraz jestem samą na świecie. Wkoło mnie pustka straszna. Czy warto pracować dla siebie saméj? Güntherze, daj mi dla kogo pracować.
GÜNTHER. Nie wierzę pani. To tylko egzaltowana chęć poświęcenia się.
PANI LINDEN. Czy pan kiedy zauważył, żem była egzaltowaną?
GÜNTHER. Więc pani doprawdy, mogłabyś?... Powiedz pani, czy znasz moję przeszłość?
PANI LINDEN. Znam.
GÜNTHER. I wiesz pani, o co mi tutaj idzie?
PANI LINDEN. Czyż nie mówiłeś pan przed chwilą, że ze mną byłbyś stał się innym.
GÜNTHER. Teraz jeszcze jestem o tém przekonany.
PANI LINDEN. A dziś, czy się to stać nie może?
GÜNTHER. Krystyno... Mówisz to po namyśle. Tak, widzę to. Więc masz na prawdę odwagę...
PANI LINDEN. Potrzeba mi kogoś, dla któregobym żyła, a twoje dzieci potrzebują matki. My oboje jesteśmy sobie potrzebni, a ja wierzę, iż masz grunt szlachetny. Z tobą odważę się na wszystko.
GÜNTHER (chwytając jéj ręce). Dzięki, dzięki, Krystyno... Teraz potrafię także podnieść się w oczach wszystkich. Ach! zapomniałem.
PANI LINDEN (słuchając). Cicho! Tarantella! Idź pan już! idź.
GÜNTHER. Dlaczego? Co to?
PANI LINDEN. Słyszy pan ten taniec nad nami? Skoro się skończy, oni powrócą.
GÜNTHER. Idą już. Wszystko na próżno. Pani nie wie, naturalnie, com uczynił przeciw Helmerowi.
PANI LINDEN. Wiem o tém.
GÜNTHER. I pomimo to, masz odwagę...
PANI LINDEN. Pojmuję, do czego zwątpienie doprowadzić może takiego człowieka, jak pan.
GÜNTHER. Ach! gdybym mógł cofnąć to, com uczynił.
PANI LINDEN. Możesz pan; bo list leży w skrzynce, nie ruszony.
GÜNTHER. I to prawda?
PANI LINDEN. Tak... ale.
GÜNTHER (spoglądając na nią badawczo). Czy mam sądzić, że pani