chce jakimbądź kosztem uratować przyjaciółkę. Mów pani otwarcie. Czy tak?
PANI LINDEN. Güntherze, kto się z miłości dla drugich raz zaprzedał, nigdy tego nie uczyni po raz drugi.
GÜNTHER. Zażądam zwrotu mego listu.
PANI LINDEN. Nie, nie.
GÜNTHER. Zostanę tutaj do przyjścia Helmera i zażądam zwrotu mego listu. Powiem mu, że idzie tu tylko o moję dymisyę... żeby go nie czytał.
PANI LINDEN. Nie, Güntherze, nie żądaj zwrotu listu.
GÜNTHER. Czyż to nie był właściwy powód, dla którego mnie pani wezwała?
PANI LINDEN. Tak, uczyniłam to w pierwszém przerażeniu, ale od tego czasu upłynęło dwadzieścia cztery godzin, a przez ten czas, widziałam w tym domu rzeczy nie do uwierzenia. Helmer musi się o wszystkiém dowiedziéć; ta nieszczęsna tajemnica musi wyjść na jaw, tych dwoje musi raz dojść do otwartego stosunku, te tajemnice i wybiegi nie mogą trwać dłużéj.
GÜNTHER. Dobrze więc, skoro pani to bierze na siebie. Jedno przecież mogę zrobić i tak się też stanie.
PANI LINDEN (słucha). Śpiesz się pan, idź już, idź. Już po taranteli, nie możemy być ani chwili bezpieczni.
GÜNTHER. Poczekam na panią przed domem.
PANI LINDEN. Dobrze. Odprowadzisz mnie pan.
GÜNTHER. Tak szczęśliwym nie byłem nigdy. (wychodzi. Drzwi do przedpokoju zostają otwarte przez następne sceny).
PANI LINDEN (porządkuje i składa razem swoje zwierzchnie okrycia). Co za zmiana! Co za zmiana! Miéć dla kogo pracować, dla kogo żyć, w osierocony dom wnieść miłość i porządek... O, ja to zrobię... Żeby już prędzéj przyszli (słucha). Otóż i oni. Prędko, gdzie moje rzeczy? (bierze kapelusz i płaszcz. Słychać głosy Helmera i Nory, słychać obrót klucza w zatrzasku i Helmer szybko wprowadza Norę do przedpokoju. Nora ma włoski kostium, a na to narzucony czarny szal. Helmer ma strój balowy, a na nim roztwarte czarne domino).
NORA (jeszcze we drzwiach opierając się). Nie, nie, nie chcę tu wchodzić, ja chcę iść jeszcze na górę, a nie powracać tak wcześnie...
HELMER. Ależ, droga Noro...
NORA. Proszę cię, błagam, Robercie, jeszcze tylko godzinkę.
HELMER. Ani jednéj minuty, droga Noro. Wiesz, tak było umó-