Strona:Henryk Ibsen - Wybór dramatów.djvu/152

Ta strona została skorygowana.

PANI LINDEN (biorąc ją). Moja. Dziękuję, byłabym o niéj zapomniała.
HELMER. Więc pani lubi taką robotę?
PANI LINDEN. Lubię.
HELMER. Wie pani, lepiéj byłoby haftować.
PANI LINDEN. Dlaczego?
HELMER. Bo to daleko ładniéj wygląda. Widzi pani tak oto trzyma się haft lewą ręką, a prawą przesuwa się igłą, ot takim ładnym zaokrąglonym ruchem...
PANI LINDEN. Być może.
HELMER. Tymczasem z drutową robotą nigdy się nie wygląda ładnie. Patrz pani, ręce trzymane są razem, druty tu i tam migają, to ma coś w sobie chińskiego. Ach! doprawdy, wino szampańskie było wyborne...
PANI LINDEN. Dobranoc już, Noro, i nie bądź więcéj samowolną.
HELMER. Ślicznie powiedziane, pani Linden.
PANI LINDEN. Dobranoc, panie dyrektorze.
HELMER (odprowadza ją do drzwi). Dobranoc, dobranoc. Spodziewam się, że pani bez szwanku dojdzie do domu — powinienbym właściwie — ale do pani tak niedaleko. Dobranoc, dobranoc (zamyka drzwi za wychodzącą i powraca na przód sceny).



SCENA TRZECIA.
HELMER, NORA.

HELMER. Pozbyliśmy się jéj nareszcie. Ach! jakaż ona nudna!
NORA. Czy nie jesteś zmęczony?
HELMER. Nie, wcale.
NORA. Nie chce ci się spać?
HELMER. Bynajmniéj, czuję się zupełnie rzeźwym, ale ty wydajesz się znużona, senna.
NORA. Jestem bardzo zmęczona, to téż wkrótce spać będę.
HELMER. Widzisz! widzisz, jak dobrze zrobiłem, żem ci nie dał pozostać dłużéj.
NORA. Ty wszystko dobrze robisz.
HELMER (całuje ją w czoło). Otóż moja żoneczka odezwała się rozumnie. Czyś uważała, jak Rank był wesołym na balu.
NORA. Tak? Był wesołym? nie miałam czasu z nim mówić.
HELMER. I ja nie miałem czasu, ale oddawna nie widziałem go w tak dobrym humorze (patrzy na nią przez chwilę, a potem się zbliża).