RANK. Ale zapominam zupełnie, po com tu przyszedł. Daj mi cygaro, Helmerze, jedno z tych ciemnych hawana.
HELMER. Z największą przyjemnością (podaje mu cygarnicę).
RANK (bierze cygaro i obcina je). Dziękuję.
NORA (zapala zapałkę). Ma pan ogień.
RANK. Stokrotne dzięki (Nora trzyma zapałkę, on zapala cygaro) a teraz bądźcie zdrowi.
HELMER. Dobranoc, dobranoc!
NORA. Śpij pan dobrze.
RANK. Dziękuję, mam za to życzenie.
NORA. Życz mi tego samego, doktorze.
RANK. Pani? No, dobrze, jeśli snu potrzebujesz... Śpij pani dobrze i dziękuję za ogień (żegna się i wychodzi).
HELMER (półgłosem). Pił dzisiaj za wiele.
NORA (zamyślona). Być może. (Helmer bierze swoje kluczyki ze stołu i idzie do przedpokoju). Czego tam chcesz, Robercie?
HELMER. Muszę wyjąć listy ze skrzynki, jest pełną, jutro nie zmieszczą się w nią dzienniki.
NORA. Chcesz jeszcze pracować?
HELMER. Chowaj Boże. Co to jest? Ktoś tu majstrował koło zamku.
NORA. Koło zamku?
HELMER. Tak. Cóż to znaczy? Nie sądzę, ażeby służąca. Tu leży złamana szpilka od włosów. Noro, to twoja szpilka.
NORA (prędko). Pewno to dzieci.
HELMER. Trzeba ich od tego odzwyczaić. Hm! no... ale wreszcie dałem radę (wyjmuje zawartość skrzynki i woła). Heleno! Heleno, zgaś światło w przedpokoju (wraca do pokoju z listami w ręku zamknąwszy drzwi od przedpokoju). Patrz-no, patrz, co się tego nagromadziło (przerzuca listy). A to co?
NORA (przy oknie). List! O nie, nie, Robercie.
HELMER. Dwa bilety wizytowe Ranka.
NORA. Od doktora?
HELMER (przyglądając mu się). Doktór medycyny Rank. Leżały na wierzchu, musiał je teraz wrzucić.
NORA. Czy co na nich napisane?