PANI ALVING. To znaczy, że pan nawet nie znasz ich, a jednak potępiasz.
PASTOR MANDERS. Dość czytałem o podobnych książkach, ażeby je lekceważyć.
PANI ALVING. Ale własne pana zdanie...
PASTOR MANDERS. Droga pani, w życiu trafia się wiele rzeczy, co do których trzeba zdać się na innych. Tak już jest na świecie i dobrze, iż tak jest, bo inaczéj cóżby się stało ze społeczeństwem?
PANI ALVING. Może i masz pan słuszność.
PASTOR MANDERS. Nie przeczę, iż w podobnych utworach mogą być rzeczy pociągające i nie mam tego wcale za złe, że pani chce poznać duchowe prądy, które, jak słyszę, rządzą szerokim światem, gdzie syn pani dość długo wciągać je w siebie musiał. Tylko...
PANI ALVING. Tylko?...
PASTOR MANDERS (ciszej). Tylko nie należy o tém mówić. Nie potrzeba przecież nikomu zdawać rachunku z tego, co się czyta i myśli, pomiędzy ścianami własnego domu.
PANI ALVING. Naturalnie. Jestem tego samego zdania.
PASTOR MANDERS. Pomyśl pani także, jakie względy musisz zachować z powodu tego schronienia, które zamierzyłaś założyć wówczas jeszcze, kiedy poglądy pani na duchowe sprawy różniły się zasadniczo od dzisiejszych, przynajmniéj o ile ja sądzić mogę.
PANI ALVING. Tak, tak, rozumiem to w zupełności. Ale mieliśmy właśnie o tém schronieniu...
PASTOR MANDERS. Mieliśmy o niém pomówić. A więc baczność, najlepsza pani, zabieramy się do interesu (otwiera teczką i wyjmuje papiery). Widzi pani.
PANI ALVING. Czy to są akty?
PASTOR MANDERS. Tak, wszystkie w należytym porządku. Wierz mi, pani, z niemałym trudem otrzymałem je na czas. Musiałem wprost używać gwałtu. Władze są nadzwyczaj ostrożne, kiedy chodzi o stanowczą decyzyę (przeszukuje papiery). Widzi pani, tu jest akt nadawczy folwarku Salvik, należącego do rycerskich dóbr Rosenwald wraz ze znajdującemi się na nim nowemi budynkami, domami, szkołą, mieszkaniem nauczycieli, kaplicą. A to jest zatwierdzenie legata i fundacyi. Zechciéj je pani przejrzéé (czyta). Ustawa schronienia dla dzieci, poświęconego pamięci kapitana Alvinga.
PANI ALVING (spogląda długi czas na papier). Więc to to.
PASTOR MANDERS. Wolałem tytuł kapitana, niż kamerjunkra, kapitan brzmi skromniéj.
PANI ALVING. Jak pan uważa.
PASTOR MANDERS. A tu jest książeczka kasy oszczędności na złożony kapitał, z którego procentu ma być utrzymywane schronienie.
Strona:Henryk Ibsen - Wybór dramatów.djvu/177
Ta strona została skorygowana.