Strona:Henryk Ibsen - Wybór dramatów.djvu/190

Ta strona została skorygowana.

PANI ALVING (spogląda na pastora). Zapewne to śpiewy uroczystościowe na jutro.
PASTOR MANDERS. Hm!
REGINA. Podano do stołu.
PANI ALVING. Idziemy; tylko muszę... (rozwija paczkę).
REGINA (do Oswalda). Czy pan będzie pił jasny czy ciemny portwein?
OSWALD. I jeden i drugi, panno Engstrand.
REGINA. Bien. Zaraz, panie Alving (idzie do jadalnego pokoju).
OSWALD. Muszę jej pomódz odkorkować (idzie także do jadalnego pokoju i zostawia drzwi niedomknięte).
PANI ALVING (otworzywszy paczkę). Tak, mamy tu jutrzejsze śpiewy.
PASTOR MANDERS (ze złożonemi rękami). Jakżeż ja jutro wypowiem moję pochwalną mowę!
PANI ALVING. Już pan to sobie ułoży.
PASTOR MANDERS (cicho, ażeby go nie słyszano w jadalni). Nie możemy przecież dawać powodu zgorszenia.
PANI ALVING (cicho i stanowczo). Nie. Ale skończy się także ta szkaradna komedya. Od pojutrza zapomnę, że zmarły istniał w tym domu. Będzie tu tylko syn i matka (z jadalnego pokoju dochodzi odgłos przewróconego stołka i zarazem głos).
REGINA (szeptem, ale ostro). Oswaldzie, Oswaldzie. Czyś oszalał? Puść mnie!
PANI ALVING (zgorszona). Ach! (spogląda jakby w osłupieniu na drzwi półotwarte. Słychać kaszel i nucenie Oswalda, oraz odkorkowanie butelki).
PASTOR MANDERS (wzburzony). Co to znaczy? Co to jest, pani Alving?
PANI ALVING (głosem ochrypłym). Upiory! Znowu dawna para z oranżeryi!
PASTOR MANDERS. Co pani mówi! Regina? Byłażby?
PANI ALVING. Tak. Chodź pan. Ani słowa. (Oparta na ramieniu pastora idzie słaniając się, do jadalnego pokoju).