Strona:Henryk Ibsen - Wybór dramatów.djvu/233

Ta strona została skorygowana.
SCENA TRZECIA.
STOCKMANN, JOANNA, późniéj HAUSTAD, BILLING, FRYDERYK i WALTER.

JOANNA (wchodząc). Odszedł?
STOCKMANN. Bardzo rozgniewany.
JOANNA. Ottonie, cóżeś mu znowu zrobił?
STOCKMANN. Nic wcale. Nie może przecież żądać, ażebym mu składał rachunki przed czasem.
JOANNA. Z czego rachunki?
STOCKMANN. Hm! hm! Dajmy temu pokój... Dziwna rzecz, że ten listonosz nie przychodzi.

(Haustad, Billing i Holster, wstawszy od stołu, wchodzą do pokoju, wkrótce potém przychodzą Fryderyk i Walter).

BILLING (przeciągając się). Po takiéj wieczerzy człowiek czuje się jakby odrodzonym.
HAUSTAD. Zdaje się, że pan burmistrz nie był dziś w dobrém usposobieniu.
STOCKMANN. To pochodzi z żołądka. On źle trawi.
HAUSTAD. Masz pan słuszność, zwłaszcza że „Poseł ludu” leży mu na wątrobie.
JOANNA. Myślę, żeś się pan z nim obszedł wcale znośnie.
HAUSTAD. No, tak, w gruncie jednak jesteśmy ciągle na stopie zbrojnego pokoju.
BILLING. Zbrojny pokój. Tak, to najwłaściwsze wyrażenie.
STOCKMANN. Nie zapominajmy, że mój brat jest kawalerem. Biedak nie ma ogniska, w którém byłoby mu dobrze. Wiekuiście tylko interesy. Do tego ta herbata. Jest to prawie jedyny jego napój... No, teraz, dzieci, przysuńmy krzesła do stołu... Zaraz będzie poncz.
JOANNA (idąc do jadalnego pokoju). Zaraz, zaraz.
STOCKMANN. Proszę, kapitanie, siadaj tu przy mnie na kanapie. Taki rzadki gość... Siadajcie, panowie. (wszyscy siadają wkoło stołu. Pani Stockmann przynosi tacę z maszynką do herbaty, szklankami i t. p.).
JOANNA. Tu jest arak, tu rum, tu koniak. Niech każdy sobie usłuży.
STOCKMANN (biorąc szklankę). Tak zrobimy. A teraz cygara. Fryderyku, wiész, gdzie stoją, a ty, Walterze, przynieś mi fajkę. (chłopcy idą do pokoju na prawo). Posądzam Fryderyka, że mi kiedyniekiedy zwędzi cygaro, ale udaję, żem tego nie zauważył. (chłopcy przynoszą to, po co ich posłano). Bierzcie, panowie. Co do mnie, trzymam się fajki. Ta oto była mi towarzyszką w wielu burzliwych po-