STOCKMANN. Niezawodnie.
JOANNA (wracając). Już posłałam.
BILLING. Doprawdy, panie doktorze, stałeś się od roku pierwszym obywatelem w mieście.
STOCKMANN (chodzi po pokoju zadowolony). Ach! cóż znowu. Spełniłem tylko obowiązek. Byłem szczęśliwym odkrywcą, niczém więcéj; a przytém...
BILLING. Czy panowie nie sądzą, że miasto powinno wyprawić pochód z pochodniami doktorowi Stockmannowi.
HAUSTAD. Myśl szczęśliwa! Zajmijmy się tém.
BILLING. Jeszcze dziś wieczór postarajmy się złożyć komitet. Może drukarz Thomsen — i pan — i ja — i inni.
STOCKMANN. Ależ moi drodzy, dajcież pokoj podobnym dzieciństwom.
HAUSTAD. Ależ, panie doktorze, kto się tak zasłużył rodzinnemu miastu...
STOCKMANN. Nie, nie, słyszéć nawet nie chcę o takich rzeczach... Gdyby nawet administracya kąpielowa chciała mi powiększyć pensyę, nie przyjąłbym. Joanno, słowo ci daję, żebym nie przyjął.
JOANNA. Miałbyś słuszność, Ottonie.
PETRA (podnosząc szklankę). Za twoje zdrowie, ojcze.
HAUSTAD, BILLING. Zdrowie twoje, panie doktorze (trącają się ze Stockmannem).
HOLSTER (trącając się ze Stockmannem). Oby twoje odkrycie przyniosło ci wiele radości!
STOCKMANN. Dziękuję, dziękuję, przyjaciele. Czuję się prawdziwie szczęśliwym. Jak błogiém jest poczucie, że się czémś przysłużyło prawdziwie ojczyznie i współobywatelom. Wiwat! Joanno (chwyta ją wpół i walcuje z nią po pokoju. Pani Stockmann krzyczy i usiłuje uwolnić się z jego rąk. Śmiechy i krzyki. Fryderyk i Walter zwabieni hałasem zaglądają przez drzwi swego pokoju).