Strona:Henryk Ibsen - Wybór dramatów.djvu/248

Ta strona została skorygowana.

należy do ludzi, którzy tkwią w błocie, i tacy są w większości pomiędzy nami. Skłaniają się oni na wszystkie strony, a z powodu różnych względów i namysłów nie są w stanie kroku naprzód postąpić.
STOCKMANN. Jednakże zdaje mi się, że Thomsen jest prawym człowiekiem.
HAUSTAD. Są rzeczy, które stawiam wyżéj jeszcze: to stałość zdania i męską odwagę.
STOCKMANN. Hm!... Masz pan słuszność.
HAUSTAD. Właśnie dlatego chcę pochwycić sposobność i starać się o zjednoczenie tych, co są najwięcéj warci. Trzeba raz wykorzenić to nabożeństwo do władzy. Niedarowaną pomyłkę przy robotach wodnych należy opodatkowanym współobywatelom wykazać w najjaskrawszém świetle.
STOCKMANN. Dobrze. Skoro pan sądzisz, że to będzie z ogólnym pożytkiem, nie mam nic przeciwko temu. Jednakże naprzód muszę się z bratem rozmówić.
HAUSTAD. W każdym razie przygotuję tymczasém artykuł do „Posła”; a jeśli burmistrz nie zgodzi się z panem?...
STOCKMANN. Jak może pan coś podobnego przypuszczać!
HAUSTAD. Przypuszczać bardzo mogę. Więc wówczas?
STOCKMANN. Wówczas przyrzekam panu. (szybko). Wówczas wydrukujesz pan mój memoryał?
HAUSTAD. Pozwoliłbyś pan?
STOCKMANN (dając mu rękopis). Masz pan; weź go na wszelki przypadek.
HAUSTAD. Dziękuję, dziękuję i żegnam, panie doktorze.
STOCKMANN. Do widzenia, kochany Haustadzie... Obaczysz, rzecz pójdzie gładko, sama z siebie.
HAUSTAD. Hm! obaczymy (żegna się i wychodzi przez przedpokój).
STOCKMANN (idzie ku drzwiom jadalnego pokoju i zagląda). Joanno! A! przyszłaś już, Petro.


SCENA PIĄTA.
STOCKMANN, PETRA, potém JOANNA.

PETRA (wchodząc). Tak, ze szkoły.
JONANA (wchodząc za nią). Nie był tu dotąd?
STOCKMANN. Jan? Nie, ale już wszystko obgadałem z redaktorem. Jest on zachwycony mojém odkryciem. Widzisz, ma on jeszcze większą doniosłość, niż sądziłem z początku. Dał mi swój dziennik do rozporządzenia, w razie, gdybym napotkał jakie trudności.