Strona:Henryk Ibsen - Wybór dramatów.djvu/258

Ta strona została skorygowana.

z tego skorzystać. Jeżeli burmistrz nie skłoni się do zamiarów doktora, będzie miał na karku całe małe mieszczaństwo, ze stowarzyszenia właścicieli domów; a jeśli go posłucha, to poróżni się z bogatemi akcyonaryuszami, którzy dotąd popierali go najsilniéj.
BILLING. Tak, tak, bo ci z pewnością będą musieli wyłożyć poważną sumę.
HAUSTAD. Możemy być o tém przekonani, a wówczas zrobi się wyłom w tym zaklętém kole i będziemy mogli dzień po dniu ostrzegać publiczność, że burmistrz pod żadnym względem nie odpowiada swoim obowiązkom i wszystkie urzędy miejskie, wymagające zaufania ogólnego, będą musiały przejść w ręce wolnomyślnych.
BILLING. Rzeczywiście, sprawy korzystniéj dla nas obrócić się nie mogły. Widzę to, widzę dobrze, iż jesteśmy w przededniu miejscowéj rewolucyi (ktoś stuka).
HAUSTAD. Pst! (głośno) Proszę.


SCENA DRUGA.
CIŻ I STOCKMANN (wchodzi przez drzwi na lewo w głębi).

HAUSTAD (idąc naprzeciw niemu). Ach! pan doktór. I cóż?
STOCKMANN. Drukuj, panie redaktorze, drukuj.
BILLING. Wiwat!
STOCKMANN. Drukuj pan, mówię. Wojna w mieście, panie Billing.
BILLING. Wojna? Spodziewam się, że pójdzie na noże — na śmierć i życie.
STOCKMANN. Ten memoryał będzie forpocztą, mam już w głowie materyał na cztery lub pięć innych. Gdzież Thomsen?
BILLING (woła we drzwiach drukarni). Thomsen, prosimy na chwilkę.
HAUSTAD. Cztery lub pięć artykułów, o téj saméj materyi?
STOCKMANN. Broń Boże! O zupełnie innych rzeczach, ale to wszystko poczyna się od tych robót wodnych i jedno drugie wywołuje. To tak, jak kiedy kto poruszy stary budynek.
BILLING. Tak, okazuje się konieczność, zburzenia go całego.


SCENA TRZECIA.
CIŻ I THOMSEN.

THOMSEN (wchodząc z drukarni). Zburzenia całego! Pan doktór nie chce przecież burzyć budynku kąpielowego?
HAUSTAD. Broń Boże! Tego się pan nie bój.
STOCKMANN. Nie, chodzi nam zupełnie o co innego. Co pan mówi, redaktorze, o mojéj rozprawie?