HAUSTAD. Prawdziwe arcydzieło.
STOCKMANN. Nieprawdaż? No, to mnie cieszy.
HAUSTAD. Rzecz przedstawiona jest tak jasno, tak przekonywająco, iż bez fachowego wykształcenia, można ją doskonale zrozumiéć. Kto tylko zdolny jest myśléć, niezawodnie podzieli pańskie zdanie.
THOMSEN. Tak uczynią wszyscy rozsądni ludzie.
BILLING. Rozsądni czy nierozsądni. Jedném słowem całe miasto.
THOMSEN. W takim razie, możebyśmy się odważyli na odbitkę.
HAUSTAD. Artykuł ukaże się jutro.
STOCKMANN. Nie zwlekaj pan ani jednego dnia... Panie Thomsen, uważaj, ażeby nie było błędów w korekcie. Każde słowo ma swoje znaczenie. Jeszcze o tém pomówię, gdy tu zajrzę, ażeby ją sam przejrzéć... Nie mogę wypowiedziéć, jak pragnę widziéć mój artykuł w druku, jak pragnę go rozpowszechnić.
BILLING. Rozpowszechnić... tak... lotem błyskawicy.
STOCKMANN. Po całym świecie, ażeby pojęcia wszystkich nieświadomych rozszerzyć. Trudno sobie wyobrazić, co mnie dzisiaj spotkało, chciano mi odebrać najświętsze ludzkie prawa.
BILLING. Jakto? ludzkie prawa?
STOCKMANN. Chciano mnie upokorzyć, poniżyć do rzędu marnych tchórzów; żądano, ażebym własny zysk przeniósł nad najświętsze przekonanie.
BILLING. Boże odpuść, to za wiele.
HAUSTAD. Ach! tak, można się zawsze podobnych rzeczy spodziewać.
STOCKMANN. Ale ze mną, to się nie uda, pokażę im to czarno na białém. Teraz jednoczę się z „Posłem” i dzień po dniu będę ich prażyć, tak gwałtownemi artykułami...
THOMSEN. Tak, ale... to przecież...
BILLING. Wiwat! Będzie wojna! będzie wojna!
STOCKMANN. Ja ich zmiażdżę, zniszczę i wszystkie ich twierdze zburzę, w oczach myślącéj publiczności.
THOMSEN. Tylko proszę, z umiarkowaniem, panie doktorze.
BILLING. Cóż znowu z umiarkowaniem?... Nie szczędzić dynamitu.
STOCKMANN (nie zważając, mówi daléj). Bo teraz widzicie, nie idzie już tylko o roboty wodne i kanał. Cale społeczeństwo musi być oczyszczone i zdezinfekowane.
BILLING. Zdezinfekowane. Otóż to słowo właściwe.
STOCKMANN. Precz z całą lataniną, precz z fuszerką, i to na wszystkich polach. Dziś otworzyły się przedemną nieskończone horyzonty. Potrzeba nam młodszych, świeższych chorążych, nowych dowódców na wszystkich forpocztach.
BILLING. Słuchajcie, słuchajcie!
Strona:Henryk Ibsen - Wybór dramatów.djvu/259
Ta strona została skorygowana.