siadaniu prawdy. Około jakich-że to prawd skupia się większość? Około tych, które są tak dawne, że sobie wywalczyły prawo bytu, a gdy prawda zestarzeje się tak bardzo, często staje się kłamstwem (śmiechy i szydercze wołania). Tak, tak, możecie wierzyć mi lub nie, ale prawdy nie mają żywotności Matuzala, jak to sobie ludzie wyobrażają. Zwyczajna, normalna prawda żyje — przypuśćmy piętnaście, szesnaście, najwyżéj dwadzieścia lat; rzadko kiedy dłużéj. Ale takie przeżyte prawdy są zwykle okrutnie chude i twarde, a przecież wówczas to dopiéro większość się niémi zajmuje i narzuca je ludzkości, jako zdrowy pokarm duchowy. Ja przecież mogę was zapewnić, niéma w nich pożywności żadnéj, a jako lekarz, muszę się znać na tém. Wszystkie owe prawdy, uznane przez większość, podobne są do zleżałéj słoniny, do staréj zapleśniałéj szynki, i z nich to pochodzi moralny skorbut, który grasuje wśród społeczeństwa.
THOMSEN. Zdaje mi się, iż szanowny mówca bardzo daleko odbiega od swego przedmiotu.
BURMISTRZ. Podzielam w zupełności zdanie przewodniczącego.
STOCKMANN. W takim razie podzielasz, Janie, niemądry pogląd. Trzymam się jaknajściśléj przedmiotu, bo wszakże mówię tu o masach, o większości, o téj nieszczęsnéj zwartéj większości, która zatruwa źródła duchowego życia i zaraża nam grunt pod nogami.
HAUSTAD. I to ma robić wielka wolnomyśląca większość ludu, dlatego, że jest dość rozsądną, by trzymać się tylko pewnych i uznanych prawd?
STOCKMANN. Ach! kochany panie Haustad, nie mówże pan o uznanych prawdach, o prawdach, których trzyma się większość — są to te, za które walczyli nasi dziadowie. My, co wierzymy w żywotne prawdy, o jakie walczą na forpocztach, nie mamy już dla nich uznania, bo jestem przekonany, iż niéma innych pewnych prawd nad te stare i zepsute, które nie mogą pójść na zdrowie żadnemu społeczeństwu.
HAUSTAD. Zamiast takich rozumowań, wolelibyśmy usłyszéć, jakie to są stare zużyte prawdy, któremi żyjemy. (Liczne przytakiwania).
STOCKMANN. Och! mogę ich wam mnóstwo wyliczyć, jednakże trzymać się będę tylko jeduéj, powszechnie uznanéj prawdy, będącéj w gruncie rzeczy szkaradném kłamstwem, którą nietylko żyje pan Haustad i „Poseł ludowy” ale i liczni stronnicy „Posła.”
HAUSTAD. A to jest?...
STOCKMANN. Nauka, którąście otrzymali od rodziców, a bezmyślnie rozpowszechniacie szeroko, nauka, że tłum, gromada, masa, stanowi jądro narodu — a nawet jest samym narodem — i że pospolity człowiek, ten nasz ciemny, umysłowo nierozwinięty współobywatel,
Strona:Henryk Ibsen - Wybór dramatów.djvu/282
Ta strona została skorygowana.