są związki pokrewieństwa z obojgiem... Ale to była jakaś... Pomyśléć tylko, nosiła obcięte włosy, a w czasie deszczu chodziła w męzkich butach.
PANI HOLT. A gdy jéj brat przyrodni, ten człowiek zgubiony, wywędrował do Ameryki i naturalnie całe miasto było na niego oburzone, wié pani, co ona zrobiła? Oto udała się za nim.
PANI RUMMEL. Tak, ale poprzednio przecież popełniła skandal.
PANI HOLT. Pst, nie mów pani o tém.
PANI LINGEN. Boże! więc ona także popełniła skandal?
PANI RUMMEL. I jaki! posłuchaj pani. Ryszard Bernick właśnie się z Betty Tönnesen zaręczył, i w chwili gdy prowadząc ją pod rękę, szedł z nią do jéj ciotki, ażeby oznajmić, że się zaręczyli...
PANI HOLT. Tönnesenowie nie mieli już rodziców, trzeba pani wiedziéć.
PANI RUMMEL. Lona Hessel powstała i eleganckiego, wykształconego Ryszarda Bernick uderzyła w twarz, aż mu oko podsiniało.
PANI LINGEN. Czy być może?..
PANI HOLT. Tak było.
PANI RUMMEL. Potem upakowała kufry i popłynęła do Ameryki.
PANI LINGEN. Więc sama zapewne miała na niego oko.
PANI RUMMEL. Naturalnie. Wyobrażała sobie, że on się z nią ożeni, skoro wróci z Paryża.
PANI HOLT. Także wyobrażenie! Bernick... młody, wykwintny światowiec, młodzieniec, jakich mało... ulubieniec dam...
PANI RUMMEL. A przytém tak przyzwoity, tak moralny.
PANI LINGEN. I cóż ta panna Hessel w Ameryce?
PANI RUMMEL. To już widzi pani, jak się mój mąż wyraził, pokrywa zasłona, którą trudno uchylić.
PANI LINGEN. Jakto?
PANI RUMMEL. Stosunki pomiędzy rodziną zostały zerwane, wié o tém jednak całe miasto, że śpiewała w hotelach za pieniądze....
PANI HOLT. Że miewała publiczne odczyty...
PANI RUMMEL. I napisała jakąś waryacką książkę.
PANI LINGEN. Niepodobna?
PANI RUMMEL. Tak, Lona Hessel to także plama na szczęściu rodzinném Bernicków... Teraz już wiesz o wszystkiém dokładnie, pani doktorowo. Bogu wiadomo, że mówiłam o tych rzeczach dlatego tylko, ażebyś była uważną.
PANI LINGEN. Ma się rozumiéć, będę się teraz miała na ostrożności. Biednaż ta Dina Dorff, przykro mi bardzo, gdy o niéj myślę.
PANI RUMMEL. Dla niéj to prawdziwe szczęście, że się tak stało. Pomyśléć tylko, gdyby była została w ręku rodziców! Naturalnie za-
Strona:Henryk Ibsen - Wybór dramatów.djvu/31
Ta strona została skorygowana.