Strona:Henryk Ibsen - Wybór dramatów.djvu/342

Ta strona została skorygowana.

London,” ma już z pewnością jakie sto lat i tam jest mnóstwo rycin. Na samym początku narysowana jest śmierć z klepsydrą i młodą dziewczyną. To szkaradne, ale tam są i inne rzeczy, kościoły, zamki, ulice i wielkie okręty, płynące po morzu.
GRZEGORZ. Powiedz mi pani, skądże się tu wzięły te wszystkie osobliwe rzeczy?
JADWIGA. Mieszkał tu niegdyś kapitan okrętu, on to przywiózł je z sobą. Ludzie nazywali go „Latającym Holendrem,” niewiadomo z jakiego powodu, bo wcale Holendrem nie był.
GRZEGORZ. Nie?
JADWIGA. Nie. W końcu wyjechał i nie wrócił, a rzeczy pozostały, jak były za niego.
GRZEGORZ. Ale powiedz mi pani, gdy oglądasz te ryciny, czy nie przychodzi ci chętka stąd wylecieć i przyjrzeć się szerokiemu światu?
JADWIGA. Bynajmniej. Chciałabym zawsze tu pozostać, pomagać ojcu i matce.
GRZEGORZ. I retuszować fotografie, nie prawdaż?
JADWIGA. Nietylko retuszować, wolałabym rytować takie obrazki, jak te, co są w angielskich książkach.
GRZEGORZ. Hm! A cóż na to ojciec?
JADWIGA. Nie sądzę, aby się to ojcu podobało. W tych rzeczach jest on trochę dziwaczny. Wystaw pan sobie, chce, bym się uczyła koszykarstwa. To przecież niepodobna.
GRZEGORZ. Mnie się to także nie zdaje.
JADWIGA. Jednakże z drugiej strony, ojciec ma słuszność, bo gdybym znała koszykarstwo, zrobiłabym nowy koszyk dla dzikiej kaczki.
GRZEGORZ. To prawda, to do pani należy.
JADWIGA. Wszakże to moja dzika kaczka.
GRZEGORZ. No, tak.
JADWIGA. Należy do mnie, ale użyczam jéj ojcu i dziadzi, skoro im się to tylko podoba.
GRZEGORZ. A na cóż im ona?
JADWIGA. Zajmują się nią, dają jéj to, czego potrzebuje.
GRZEGORZ. Widzę, że dzika kaczka jest najznakomitszą istotą na strychu.
JADWIGA. Ma się rozumiéć, jest to przecież ptak dziki. Żal mi jéj przecież, biedaczka nie ma nikogo ze swoich.
GRZEGORZ. Nie ma rodziny, jak króliki.
JADWIGA. Albo kury, które się znają od czasu, jak się z jajek wykluły. Ona zaś rozłączona jest ze swojemi. A potem takie dziwne losy tej dzikiej kaczki, nikt jej nie zna, nie wie nawet, skąd właściwie pochodzi.