wnie dobrze przejść przez życie. Jesteś szczęśliwym człowiekiem, Hialmarze, masz piękne zadanie, nad którém możesz pracować.
HIALMAR. I pracuję szczerze, wierz mi.
RELLING. Masz zdolną, zabiegliwą żonę, która chodzi koło ciebie na palcach, pielęgnuje cię, o tobie myśli.
HIALMAR. Tak, Gino (skłania głową w jej stroną). Jesteś dla mnie prawdziwą towarzyszką życia.
GINA. Ach! nie rozprawiałbyś o mnie.
RELLING. A wreszcie masz swoję Jadwigę.
HIALMAR. Tak, przedewszystkiém to dziecko. Jadwiniu, chodź do mnie (głaszcze ją po głowie). Co to za dzień jutro?
JADWIGA (ciągnąc go). A nie ojcze, tego mówić nie trzeba.
HIALMAR. Serce mi się kraje, gdy pomyślę, że tak mało dla ciebie uczynić mogę, zaledwie świątecznie ten strych przybrać.
JADWIGA. To właśnie będzie tak ładnie.
RELLING. Poczekaj do chwili, gdy znakomite odkrycie ujrzy światło dzienne.
HIALMAR. Tak, wówczas dopiéro zobaczysz, Jadwiniu. Muszę zabezpieczyć twą przyszłość, będzie ci dobrze przez całe życie. Będę dla ciebie czegoś żądał. Będzie to jedyną nagrodą biednego wynalazcy.
JADWIGA (zarzuca mu ręce na szyję i szepce). Dobry, drogi ojcze!
RELLING (do Grzegorza). Nieprawdaż, że to miło zasiąść w domu szczęśliwéj rodziny, przy dobrze zastawionym stole?
HIALMAR. Te godziny są dla mnie najmilsze.
GRZEGORZ. Co do mnie, dobrze się czuć nie mogę, wśród wyziewów bagniska.
RELLING. Wyziewów bagniska?
HIALMAR. Ach, nie wznawiajże podobnych niedorzeczności.
GINA. Boże! panie Werle, tu niema żadnych wyziewów, codziennie przecież przewietrzam mieszkanie.
GRZEGORZ (wstaje od stołu). Złéj woni, o której mówię, nic nie usunie.
HIALMAR. Złéj woni?
GINA. Cóż ty na to, Hialmarze?
RELLING. Przepraszam. A może to pan właśnie przyniósł z sobą te wyziewy z kopalni i fabryk?
GRZEGORZ. To przypuszczenie jest godne pana.
RELLING (przystępując do niego). Słuchaj, panie Werle „Junior”, mam podejrzenie, że pan ciągle jeszcze z sobą nosi ukryte owe „idealne pożądania”.
GRZEGORZ. Noszę je zawsze w głębi piersi.
Strona:Henryk Ibsen - Wybór dramatów.djvu/350
Ta strona została skorygowana.