najlepszego, a człowiek, który to czyni, musi ponosić skutki swego postępowania.
RELLING. Dziś wieczór wyjdę z Molvigiem.
PANI SÖRBY. Nie powinien pan tego robić, proszę, nie rób pan tego przez wzgląd na mnie.
RELLING. Trudno, inaczéj być nie może (do Hialmara). Wiesz co. przyłącz się do nas. Chodź także.
GINA. Dziękuję, mój mąż na takie hulanki nie chodzi.
HIALMAR (półgłosem gniewnie). Milcz-że.
RELLING. Żegnam panią, pani Werle (wychodzi głównemi drzwiami).
GRZEGORZ (do pani Sörby). Jak się zdaje, pani z doktorem Rellingiem znacie się dobrze.
PANI SÖRBY. Znamy się od wielu lat, a nawet niegdyś mogłoby było dojść do czegoś między nami.
GRZEGORZ. Szczęście dla pani, że do niczego nie przyszło.
PANI SÖRBY. Można to śmiało powiedzieć. Ja nigdy nie dałam się powodować wrażeniom. Kobieta musi zawsze panować nad sobą.
GRZEGORZ. I nie boi się pani, ażebym ojca ostrzegł o téj dawnej znajomości?
PANI SÖRBY. Możesz pan być przekonany, żem mu sama o wszystkiem powiedziała.
GRZEGORZ. Tak?
PANI SÖRBY. Pański ojciec zna każdy wypadek w mojém życiu, o którym ludzie mówićby coś mogli. Powiedziałam mu to odrazu, skoro zrozumiałam jego zamiary.
GRZEGORZ. Pani zdaje mi się niezwykle szczerą.
PANI SÖRBY. Szczerą byłam zawsze. Na szczerości kobiety zazwyczaj najlepiéj wychodzą.
HIALMAR. Co mówisz na to, Gino?
GINA. Ach! my kobiety różnimy się także bardzo pomiędzy sobą. Jedne trzymają się takiéj zasady, drugie innéj.
PANI SÖRBY. Prawda, Gino, sądzę jednak, że najlepiéj trzymać się mojej metody. Werle także nic mi nie ukrywał i to właśnie stanowi węzeł pomiędzy nami. Może on teraz ze mną mówić otwarcie jak dziecko. Do tego nie miał nigdy w życiu sposobności. On, człowiek czerstwy, silny, żądny życia, przez najpiękniejsze lata słyszał tylko ciągle morały. A ileż razy te morały odnosiły się do urojonych przewinień — przynajmniéj tak słyszałam.
GINA. Tak było rzeczywiście.
GRZEGORZ. Skoro panie zeszły na ten temat, najwłaściwiéj będzie dla mnie odejść.
PANI SÖRBY. Możesz pan być spokojny, nie dodam już ani słówka. Chciałam tylko pana upewnić, że nie działałam podstępnie, ani téż nic
Strona:Henryk Ibsen - Wybór dramatów.djvu/362
Ta strona została skorygowana.