JADWIGA (która otworzyła drzwi od kuchni). Co mówisz! (biegnie do niego). Ojcze! ojcze!
GINA. Patrz!
HIALMAR (do Jadwigi). Nie zbliżaj się. Zdaleka odemnie. Nie mogę znieść twego widoku. Ach! te oczy. Bywaj zdrowa. (Chce iść ku drzwiom).
JADWIGA (czepia go się gwałtownie wołając). Nie tak, nie! Nie odchodź!
GINA (wołając). Patrz na dziecko, Hialmarze, uważaj na dziecko!
HIALMAR. Nie chcę, nie mogę, muszę odejść — od tego wszystkiego (wyrywa się z rąk Jadwigi i wychodzi).
JADWIGA (z przerażeniem). On odchodzi, mamo, on odchodzi i nigdy nie powróci.
GINA. Nie płacz, Jadwiniu, ojciec wróci.
JADWIGA (rzuca się na kanapę, łkając). Nie, nie, on już nigdy do domu nie wróci.
GRZEGORZ (do Giny). Wierzaj mi pani, miałem najlepsze chęci.
GINA. Wierzę, ale niech panu Bóg przebaczy.
JADWIGA (leżąc na kanapie). Ach! ja umrę, ja tego nie przeżyję. Co ja mu zrobiłam! Mamo, mamo, niech ojciec wróci.
GINA. Wróci, wróci, tylko się uspokój; pójdę zaraz i poszukam go, może poszedł do Rellinga. Tylko ty tak nie leż i nie jęcz. Czy raz to przyrzekniesz?
JADWIGA (płacze spazmatycznie). Tak, przestanę, byle tylko ojciec powrócił.
GRZEGORZ (do Giny). Może byłoby lepiéj dać mu czas na zwalczenie tego cierpienia.
GINA. Może to później zrobić, przedewszystkiém trzeba uspokoić dziecko (wychodzi głównemi drzwiami).
JADWIGA (siada i obciera sobie oczy). Teraz niech mi pan powie, co to wszystko znaczy. Dlaczego ojciec już nie chce o mnie słyszéć?
GRZEGORZ. Dowiesz się pani o tém, jak dorośniesz.
JADWIGA (szlochając). Ale ja przecież nie mogę tak okropnie cierpieć, dopóki nie wyrosnę. Ach! już wiem, co to jest. Może ja nie jestem prawdziwą córką ojca?
GRZEGORZ (niespokojnie). Jakimże sposobem?
JADWIGA. Może mnie mama znalazła, a teraz ojciec się o tém dowiedział. Ja coś podobnego czytałam.
GRZEGORZ. A gdyby i tak było?
JADWIGA. I tak mógłby mnie kochać, a nawet kochać jeszcze więcéj. Wszakże dostaliśmy dziką kaczkę w podarunku, a ja ją tak bardzo kocham.
Strona:Henryk Ibsen - Wybór dramatów.djvu/368
Ta strona została skorygowana.