GRZEGORZ. Panie, to były kobiety, które nigdy nie zapomniały o wzniosłych zadaniach życia. Ale dla pana jest to tylko tematem do żartów.
RELLING. Teraz nie jestem wcale do nich usposobiony. Wypalił mi on już nie jednę retoryczną tyradę o tych dwóch „macierzyńskich duszach”, nie sądzę jednak, by miał dla nich prawdziwe powody wdzięczności. Nieszczęściem Hialmara jest, że był zawsze uważany w swojém kółku za coś nadzwyczajnego.
GRZEGORZ. Alboż tak nie jest?
RELLING. Nigdym nic nadzwyczajnego w nim nie dostrzegł. Że w to wierzył jego ojciec, to nic dziwnego, bo stary porucznik był głupcem przez całe życie.
GRZEGORZ. Był przez całe życie człowiekiem gołębiéj prostoty. Ale pan tego nie rozumiesz.
RELLING. Niech i tak będzie. Kiedy ukochany, słodki Hialmar, z wielkim trudem i pracą został studentem, uważanym był także przez kolegów za przyszły luminarz. Był ładny a to przyciąga — biały, rumiany miał właśnie rodzaj urody, jaki się najwięcéj podoba podlotkom, a że przytém miał usposobienie wrażliwe, głos wnikający do duszy i tak świetnie umiał deklamować cudze wiersze, przemawiać cudzemi myślami...
GRZEGORZ (z goryczą). Czy mówisz pan rzeczywiście o Hialmarze Ekdalu?
RELLING. Z przeproszeniem tak wygląda bożyszcze, przed którem pan się w proch korzyłeś.
GRZEGORZ. Zdaje mi się jednak, że nie jestem zupełnie ślepym.
RELLING. Ale nie daleko panu do tego, bo pan także jesteś chory.
GRZEGORZ. Co do tego, masz pan słuszność.
RELLING. Tak jest, cierpisz pan na skomplikowaną chorobę. Naprzód ta niepomiarkowana gorączka sprawiedliwości, potém, co gorsza, potrzebuje pan zawsze przedmiotu fanatycznych uwielbień, fantazyujesz więc na ten temat i nie poprzestając na doskonałościach własnych, wyszukujesz ich jeszcze u innych.
GRZEGORZ. Nie znajdując ich w sobie, muszę szukać ich około siebie.
RELLING. Ależ pan się haniebnie oszukujesz. Ciągle widzisz i słyszysz jakieś nadzwyczajności, które istnieją tylko w twojej wyobraźni. Ze swemi idealnemi zadaniami trafiłeś do moralnych żebraków. Ci ludzie są niewypłacalni.
GRZEGORZ. Skoro ma pan tak liche wyobrażenie o Hialmarze, nie pojmuję, dlaczego szukasz ciągle jego towarzystwa, jaką w niém możesz znajdować przyjemność?
RELLING. Miły Boże! z przeproszeniem, jestem czémś nakształt
Strona:Henryk Ibsen - Wybór dramatów.djvu/373
Ta strona została skorygowana.