Strona:Henryk Ibsen - Wybór dramatów.djvu/38

Ta strona została skorygowana.

PANI BERNICK. Jakto! wśród placu?
PANI RUMMEL. I w biały dzień!
HILMAR. No, gdybym podróżował na pustyni i zobaczył cysternę, uczyniłbym to, nie oglądając się na nic... Br! obrzydłe klarnety.
ROHRLAND. Policya powinnaby ograniczyć podobną swobodę.
BERNICK. No cóż, trzeba miéć pobłażanie dla cudzoziemców. Ci ludzie nie mają wrodzonego poczucia obyczajności, które nas utrzymuje we właściwych szrankach. Niech sobie robią, co chcą! Co nas to obchodzi? Wszystkie te wykroczenia przeciw przyzwoitości nie mają na szczęście nic wspólnego z naszém społeczeństwem, jeśli tak wyrazić się mogę. A to co znowu? (Nieznajoma pani wchodzi szybko drzwiami z prawéj strony).
WSZYSTKIE PANIE (z przerażeniem). Cyrkówka! żona dyrektora!
PANI BERNICK. O mój Boże! cóż to znaczy?
PANNA BERNICK (zrywając się). Ach!
NIEZNAJOMA. Dzień dobry, kochana Betty, dzień dobry, Marto, dzień dobry, szwagrze.
PANI BERNICK (z okrzykiem). Lona!
BERNICK (cofając się o krok). Jak prawda, że żyję...
PANI HOLT. Wielki Boże!...
PANI RUMMEL. Czyż to możliwe...
HILMAR. O! o!
PANI BERNICK. Lona... Doprawdy, to ty jesteś!?...
PANNA HESSEL. Czy ja naprawdę? No, naturalnie. Możesz mnie bezpiecznie uściskać.
HILMAR. O! o!
PANI BERNICK. No i przybyłaś tutaj...
BERNICK. I chcesz naprawdę wystąpić?...
PANNA HESSEL. Wystąpić? Jakto wystąpić?...
BERNICK. Z temi sztukmistrzami...
PANNA HESSEL. Ha ha ha! Czyś oszalał, szwagrze? Czy sądzisz, że należę do cyrku? Nie, uprawiałam wprawdzie wiele rzemiosł i nieraz zapewne pobudzałam do śmiechu, ale...
PANI RUMMEL. Hm!
PANNA HESSEL. Ale sztuk konnych nigdy nie pokazywałam.
BERNICK. Więc nie to przynajmniéj.
PANI BERNICK. Bogu niech będą dzięki.
PANNA HESSEL. Podróżowaliśmy jak wszyscy przyzwoici ludzie.
BERNICK (zbliżając się). Jacy my?
PANNA HESSEL. Naturalnie, ja i dzieciak.
WSZYSTKIE PANIE. Dzieciak!
HILMAR. Co?