Strona:Henryk Ibsen - Wybór dramatów.djvu/428

Ta strona została skorygowana.

słuchuje). Pastor schodzi, niechże nie zastanie w pokoju miotełki od kurzu. (Wychodzi drzwiami na prawo).

(Rosmer z kapeluszem i laską w ręku wchodzi przez przedpokój).

ROSMER. Dzień dobry, Rebeko.
REBEKA. Dzień dobry, mój najdroższy. (Robi robotę. Po krótkiéj chwili). Wychodzisz?
ROSMER. Tak.
REBEKA. Czas tak piękny.
ROSMER. Dzisiaj nie przyszłaś do mnie.
REBEKA. Nie, dziś nie przyszłam.
ROSMER. Czy w przyszłości przychodzić nie będziesz?
REBEKA. Tego jeszcze nie wiem.
ROSMER. Czy nadeszło co dla mnie?
REBEKA. „Gazeta urzędowa”.
ROSMER. „Gazeta urzędowa”?
REBEKA. Leży tam na stole.
ROSMER. (kładzie kapelusz i laskę). Czy tam już coś wydrukowano?
REBEKA. Tak.
ROSMER. I nie posłałaś mi jéj na górę?
REBEKA. Przeczytasz i tak dość wcześnie.
ROSMER. Czy tak? (bierze gazetę i czyta, stając przy stole). „Należy ostrzegać przeciw zbiegom bez charakteru”. (patrząc na Rebekę). Rebeko, nazywają mnie zbiegiem.
REBEKA. Nie wymieniają żadnego nazwiska.
ROSMER. To nic nie znaczy (czyta daléj). „Potajemni zdrajcy dobréj sprawy”... „Judaszowe natury, które bezczelnie wyznają swoje odstępstwo, skoro spostrzegą, że jest czas po temu i że ono im się opłaci”... „Bezwstydne wyrzeczenie się szlachetnéj tradycyi przodków“.. „W pewnéj nadziei, że zwycięzcy obecnéj chwili nie będą skąpili nagrody“. (kładzie na stole dziennik). I to piszą o mnie. Piszą ludzie, którzy mnie oddawna tak dobrze znają. Przecież sami temu nie wierzą... są przekonani, że tu niéma słowa prawdy, a przecież to piszą.
REBEKA. To jeszcze nie wszystko.
ROSMER (biorąc znowu gazetę). „Jedynem usprawiedliwieniem jest tu nieubłagana siła rzeczy”... „Niezdrowe wpływy, pochodzące z powodów, o których obecnie nie chcemy mówić ani je przesądzać“ (patrząc na Rebekę). A to co znaczy?
REBEKA. Jak widzisz, to się mnie tyczy.
ROSMER. Rebeko, ludzie uczciwi nie tak postępują.
REBEKA. Tak, jak widzę, nie powinni się oni wynosić nad Mortensgarda.