Strona:Henryk Ibsen - Wybór dramatów.djvu/465

Ta strona została skorygowana.

ELLIDA. To cóż?
ARNHOLM. Nie przypuszczałem wówczas nigdy, że panią tu zobaczę jako żonę doktora Wangla.
ELLIDA. Wówczas Wangel nie był jeszcze... Wówczas żyła jeszcze, jego pierwsza żona, matka dziewcząt, ich prawdziwa matka.
ARNHOLM. Tak, tak, ale gdyby on był zupełnie wolny i swobodny — nigdybym nie uwierzył, że to się stanie.
ELLIDA. I ja nie. Nigdy w życiu — naówczas.
ARNHOLM. Wangel jest dzielny, zacny, serdeczny i tak dobry dla wszystkich.
ELLIDA (z zapałem i serdecznością). O, to prawda.
ARNHOLM. Jednakże, zdaje mi się, że on od pani różni się o całe niebo.
ELLIDA. Masz pan słuszność. To także prawda.
ARNHOLM. Więc jakże się to stać mogło? Jakim sposobem do tego przyszło?
ELLIDA. Nie pytaj mnie pan o to, bo nie mogę, ani tego wytłómaczyć, ani zrozumiéć sama.
ARNHOLM. Hm! (ciszéj). Czyś pani zwierzyła się mężowi z tego, co zaszło między nami, — mówię naturalnie o téj daremnéj propozycyi, którą niegdyś uczyniłem?
ELLIDA. Nie. Jak możesz pan coś podobnego przypuścić. Nie powiedziałam mu o tém ani słowa.
ARNHOLM. Cieszy mnie to, gdyż czułem się skrępowany myślą, że...
ELLIDA. To niesłusznie. Mówiłam mu tylko, że mam dla pana wielkie uznanie, żeś pan był najlepszym, najzaufańszym przyjacielem, jakiego miałam, bo tak jest rzeczywiście.
ARNHOLM. Dziękuję z całego serca. Ale powiedz mi pani teraz, dlaczego nigdy nie pisałaś do mnie, po moim wyjeździe?
ELLIDA. Myślałam, że mogą być przykremi wieści o téj... która, nie tak z panem wyszła, jakbyś pragnął. Lękałam się wznowić jakiego cierpienia.
ARNHOLM. Hm — tak jest, może miałaś pani słuszność.
ELLIDA. Ale czemu pan nie pisał?
ARNHOLM (spogląda na nią i uśmiecha się z wyrzutem). Ja? uczynić pierwszy krok? Wzbudzić może podejrzenie, żebym chciał wznawiać to, co było, ja, odrzucony tak zupełnie?
ELLIDA. Rozumiem to także. A czy potém nie pomyślałeś pan o jakim innym związku?
ARNHOLM. Nigdy. Pozostałem wierny moim wspomnieniom.
ELLIDA (pół żartem). Cóż znowu! Daj pan pokój tym dawnym