ELLIDA. Tego nie chciał powiedziéć, aby nie obrazić moich uszu.
WANGEL. I uwierzyłaś mu na słowo?
ELLIDA. Tak. Nie mogłam inaczéj uczynić... Teraz jednak musiał wyjeżdżać, ale gdy mnie żegnał... Nie, nigdy nie uwierzysz, co zrobił wówczas.
WANGEL. No, powiedzże mi.
ELLIDA. Wyjął z kieszeni kółko od kluczyków i zdjął pierścionek, który zawsze nosił. Mnie zdjął także z palca pierścioneczek, złączył na kółku ze swoim i powiedział, że teraz z morzem poślubić się musimy.
WANGEL. Poślubić?
ELLIDA. Tak powiedział i jednocześnie rzucił kółko z pierścionkami z całéj siły w głębinę, jak mógł tylko najdaléj.
WANGEL. A ty, Ellido? Zgodziłaś się na to?
ELLIDA. Tak jest i wyobraź sobie — zdawało mi się wówczas, że tak być musi. — Ale dzięki Bogu wyjechał.
WANGEL. I gdy szczęśliwie wyjechał..?
ELLIDA. Pojmujesz przecie, żem się szybko opamiętała i naturalnie spostrzegłam, jak to wszystko było niedorzeczném i szaloném.
WANGEL. Jednak mówiłaś o listach. Więc miałaś jeszcze o nim wiadomości?
ELLIDA. Tak, miałam. Najprzód odebrałam parę krótkich kartek z Archangielska. Pisał tylko, że chce się dostać do Ameryki i dał mi adres, pod którym mogłam mu przesłać odpowiedź.
WANGEL. Czyś to uczyniła?
ELLIDA. Uczyniłam. Napisałam mu naturalnie, iż pomiędzy nami wszystko skończone, żeby o mnie więcéj nie myślał, jak i ja nigdy o nim myśleć nie będę.
WANGEL. Czy pomimo to pisał jeszcze?
ELLIDA. Tak, pisał znowu.
WANGEL. I cóż na to odpowiedział?
ELLIDA. Nie odpowiedział ani słowa. Pisał daléj, jak gdybym z nim nie zerwała, pisał spokojnie, rozsądnie, żebym na niego czekała, że skoro tylko będzie mógł mnie zabrać, doniesie i wówczas mam do niego przybyć.
WANGEL. Więc zwolnić cię nie chciał?
ELLIDA. Nie. Wówczas napisałam znowu, prawie słowo w słowo to samo co wprzódy, tylko ostrzéj.
WANGEL. I zgodził się?
ELLIDA. O nie. Pisał znowu jak wprzódy. Ani słówkiem nie
Strona:Henryk Ibsen - Wybór dramatów.djvu/482
Ta strona została skorygowana.