BOLETA (z uśmiechem). O tak! wszakże i pan tu jesteś także w przelocie, łatwo panu z nas żartować.
ARNHOLM. Żartować z pani? Co za myśl!
BOLETA. No tak, bo o tém życiu towarzyskiém i ognisku umysłowém zasłyszał pan coś na mieście, od tutejszych mieszkańców. Oni to zawsze mają na ustach.
ARNHOLM. Zauważyłem to.
BOLETA. W gruncie rzeczy, niéma w tém słowa prawdy, przynajmniéj co do nas, którzy tu stale zamieszkujemy. Cóż nam z tego przyjdzie, że wielki świat, obcy nam zupełnie, przybywa tu na dni parę, ażeby zobaczyć słońce o północy. My musimy daléj wieść nasze karasie życie.
ARNHOLM (siadając przy niéj). Powiedz mi, droga Boleto, czy niemasz przypadkiem określonego celu pragnień.
BOLETA. Ach! może i mam.
ARNHOLM. Czegobyś właściwie chciała?
BOLETA. Nadewszystko, chciałabym się stąd wydostać.
ARNHOLM. Więc to stoi na pierwszym planie?
BOLETA. Tak, a następnie chciałabym się uczyć wielu rzeczy, uczyć porządnie.
ARNHOLM. Gdy byłem twoim nauczycielem, ojciec mówił, że cię wyśle na studya.
BOLETA. Ach! tak! Biedny ojciec — on nieraz coś powié, ale gdy do tego przychodzi, to... Niéma w nim stałego postanowienia.
ARNHOLM. Może i masz w tém słuszność, czy jednak z nim mówiłaś szczerze i poważnie?
BOLETA. Nie, tego nie zrobiłam.
ARNHOLM. Ależ to zrobić trzeba, zanim będzie zapóźno. Dlaczegożeś nie uczyniła tego, Boleto?
BOLETA. Może ja także nie mam dość stałego postanowienia. Może jest to u mnie dziedziczne.
ARNHOLM. Hm! jesteś dla saméj siebie niesprawiedliwą.
BOLETA. Niestety nie. A przytém ojciec nie ma czasu myśleć o mnie i mojéj przyszłości. Nie chce mu się. Odpycha takie rzeczy od siebie, kiedy mu do głowy przychodzą, on jest cały zajęty Ellidą.
ARNHOLM. Jakto, kim?
BOLETA. Mówiłam o nim i mojéj macosze (poprawiając się). Ojciec i matka żyją wyłącznie tylko dla siebie, jak pan mógł zauważyć.
ARNHOLM. Tém lepiéj byłoby, gdybyś wyjechała.
BOLETA. A mnie się znowu zdaje, że nie mam prawa ojca opuszczać.
Strona:Henryk Ibsen - Wybór dramatów.djvu/489
Ta strona została skorygowana.