Strona:Henryk Ibsen - Wybór dramatów.djvu/493

Ta strona została skorygowana.
SCENA CZWARTA.
ELLIDA przez chwilę stoi, wpatrując się w sadzawkę, czasem mówi sama do siebie urywanemi słowami. Tymczasem na ścieżce za płotem ukazuje się z lewéj strony obcy człowiek w podróżném ubraniu. Ma on włosy gęste czerwone i takąż brodę, szkocką czapkę na głowie i torebkę podróżną przewieszoną przez ramię.

OBCY CZŁOWIEK (idzie powoli wzdłuż płotu i zagląda do ogrodu, zatrzymuje się, dostrzegłszy Ellidę, patrzy na nią badawczo i mówi zniżonym głosem). Dobry wieczór, Ellido.
ELLIDA (ogląda się i woła). Najdroższy, idziesz nareszcie.
OBCY. Tak, nareszcie.
ELLIDA (spogląda na niego niespokojnie z przerażeniem). Kto pan jesteś? Kogo pan szuka?
OBCY. Możesz się domyśleć.
ELLIDA (zdumiona). Co to jest? Jak pan do mnie mówi? Kogoż pan szuka?
OBCY. Tylko ciebie.
ELLIDA (z wybuchem). Ach! (spogląda na niego, cofa się i wydaje stłumiony okrzyk). Te oczy! Te oczy!
OBCY. Przecie-żeś mnie poznała. Ja, Ellido, poznałem cię odrazu.
ELLIDA. Te oczy. Nie patrz tak na mnie. Będę wołać ratunku.
OBCY. Cicho! cicho! Nie bój się! Nic ci nie zrobię.
ELLIDA (zasłaniając sobie oczy). Nie patrz pan na mnie w ten sposób.
OBCY (opierając się ramieniem na płocie). Przybyłem angielskim parowcem.
ELLIDA (patrzy na niego nieprzytomnie). Czego pan chce odemnie?
OBCY. Obiecałem ci przecież, że powrócę, jak tylko będę mógł.
ELLIDA. Odejdź pan! odejdź i nie powracaj tu nigdy. Napisałam, iż pomiędzy nami wszystko skończone! Wszystko! Wiesz pan o tém przecież?
OBCY (niezmieszany, nie odpowiadając jéj). Chciałem wcześniéj do ciebie przybyć, ale nie mogłem. Teraz dopiero mi się to udało. Masz mnie znowu, Ellido.
ELLIDA. Czegóż pan chce odemnie? Co zamierzasz? Po coś tu przybył?
OBCY. Możesz się łatwo domyśleć, że przybyłem, ażeby cię zabrać.
ELLIDA (cofa się z niepokojem). Mnie zabrać! Tego żądasz?
OBCY. Ma się rozumiéć.