Strona:Henryk Ibsen - Wybór dramatów.djvu/505

Ta strona została skorygowana.

BOLETA (do Lyngstranda). Może pójdziemy do ogrodu, do Hildy?
LYNGSTRAND. Bardzo chętnie (wychodzą z Boletą do ogrodu i nikną na prawo wśród drzew).



SCENA PIĄTA.
ARNHOLM i WANGEL.

ARNHOLM (odprowadzając ich wzrokiem, do Wangla). Czy pan zna bliżéj tego młodego człowieka?
WANGEL. Wcale nie.
ARNHOLM. I pozwalasz pan, ażeby się ciągle kręcił około twoich dziewcząt?
WANGEL. Alboż on się kręci? Nie uważałem tego.
ARNHOLM. A jednak zdaje mi się, żeś uważać powinien.
WANGEL. Masz zapewne słuszność, ale cóż ja biedny uczynię? Dziewczęta przywykły rządzić się same. Nie dadzą sobie słowa powiedzieć, ani mnie, ani Ellidzie.
ARNHOLM. Ani jéj także?
WANGEL. Ani jéj. Ostatecznie nie mogę od niéj żądać, by się w takie rzeczy mieszała. Ona nie jest do tego (przerywając sobie). Ale mieliśmy o czém inném mówić. Powiedz mi, czyś się dobrze zastanowił nad tém wszystkiém, com ci wczoraj opowiedział?
ARNHOLM. Od naszego wczorajszego rozstania myślałem o tém nieustannie.
WANGEL. Jakże sądzisz, co tu czynić należy?
ARNHOLM. Kochany doktorze, sądzę, iż jako lekarz możesz to lepiéj wiedzieć odemnie.
WANGEL. Gdybyś miał wyobrażenie, jak trudno lekarzowi zdać sobie jasną sprawę z choroby istoty, tak gorąco ukochanéj... A potém, nie jest to przecież zwyczajna choroba. Nie pomoże tu, ani zwykły lekarz, ani też zwykłe środki.
ARNHOLM. Jak jest dzisiaj?
WANGEL. Byłem właśnie u niéj, spotkała mnie z zupełnym spokojem. Ale poza każdym jéj nastrojem, leży coś ukrytego, czego nigdy wytłómaczyć sobie nie mogłem. Przytém ona jest tak śmieszna, tak niepodobna do obrachowania.
ARNHOLM. Jest to niezawodnie skutek jéj chorobliwego usposobienia.
WANGEL. Nie, to już jest rzecz wrodzona. Ellida należy do stworzeń morskich. W tém rzecz cała.
ARNHOLM. Co przez to rozumiesz, kochany doktorze?