Strona:Henryk Ibsen - Wybór dramatów.djvu/509

Ta strona została skorygowana.

WANGEL. Pewnie są nad sadzawką.
ARNHOLM. Już ja je znajdę (kłania się i wychodzi przez werandę na prawo do ogrodu).



SCENA SIÓDMA.

ELLIDA. Która godzina?
WANGEL (patrząc na zegarek). Po jedenastéj.
ELLIDA. Już po jedenastéj... a o jedenastéj, w pół do dwunastéj wieczorem, przypływa parowiec. Ach! gdybym mogła wprzód coś postanowić.
WANGEL (zbliżając się do niéj). Droga Ellido, chciałbym cię o jednę rzecz zapytać.
ELLIDA. O cóż to?
WANGEL. Onegdaj wieczór, na spacerze — powiedziałaś mi, że przez te ostatnie trzy lata widziałaś go nieraz przed sobą, w istotnéj postaci.
ELLIDA. Tak jest. Możesz mi wierzyć.
WANGEL. I jakżeś go widziała?
ELLIDA. Jak go widziałam?
WANGEL. Chciałem powiedziéć — jak ci się zdawało, że go widzisz? jak wyglądał, gdy wyobrażałaś sobie, że jest przed tobą?
ELLIDA. Ależ mój drogi, wiesz teraz przecież dobrze, jak wygląda.
WANGEL. Czy takim ci się wydawał?
ELLIDA. Takim.
WANGEL. Zapewne takim, jakim widziałaś go wczoraj wieczór w rzeczywistości.
ELLIDA. Zupełnie takim.
WANGEL. Jakim-że sposobem nie poznałaś go odrazu?
ELLIDA (zdziwiona). Alboż go nie poznałam?
WANGEL. Nie, a późniéj powiedziałaś sama, iż nie wiedziałaś z początku, kto jest ten obcy.
ELLIDA (jak wyżéj). Tak jest rzeczywiście, zdaje mi się, że masz słuszność. Czy nie poczytujesz tego za dziwne — żem go nie zaraz poznała?
WANGEL. Mówiłaś, żeś go poznała dopiero po oczach.
ELLIDA. Ach tak! te oczy! te oczy!
WANGEL. Ale tam na spacerze mówiłaś, że ukazuje ci się takim, jakim był, kiedyście się rozstali, dziesięć lat temu.
ELLIDA. Czy ja to mówiłam?