Strona:Henryk Ibsen - Wybór dramatów.djvu/51

Ta strona została skorygowana.

PANI BERNICK. No, tak, ale potém przyjdź do nas; wiész przecie, gdzie będziemy (pani Bernick, panna Hessel i Dina idą ogrodem na lewo).
BERNICK (spogląda chwilę na nich, potém wraca, zamyka drzwi w głębi na lewo, przystępuje do Jana, bierze i ściska obie jego ręce). Janie, wreszcie jesteśmy sami; dozwól, niech ci podziękuję.
JAN. Za co?
BERNICK. Dom, ojczyznę, szczęście rodzinne... całe moje położenie społeczne, wszystko tobie zawdzięczam.
JAN. No, to mnie cieszy, drogi Ryszardzie. Więc ta smutna historya obróciła się na dobre...
BERNICK (znowu ściska mu ręce). Dziękuję, z całego serca dziękuję. Niktby tego nie uczynił dla mnie, co ty.
JAN. Dzieciństwo... byliśmy obydwaj młodzi i lekkomyślni. Jeden z nas musiał przecież wziąć na siebie winę.
BERNICK. Należało to uczynić winowajcy.
JAN. No, a obowiązek ten spadł na niewinnego. Byłem bez rodziny, bez obowiązków, swobodny, gdy tymczasem żyła jeszcze twoja stara matka, przytém właśnie zaręczyłeś się potajemnie z Betty, która była w tobie rozkochaną. Cóżby się z nią stało, gdyby się dowiedziała?
BERNICK. Wszystko to być może, jednak...
JAN. A właśnie wydawało się Betty, żeś ty z panią Dorff romansował. Ażeby raz wszystkiemu koniec położyć, byłeś u niéj tego wieczora...
BERNICK. Tak, tego nieszczęsnego wieczora, kiedy pijany mąż powrócił do domu. Zapewne stało się to dla przywidzeń Betty, żeś tak wspaniałomyślnie przyjął na siebie cały wstyd, i wyjechałeś.
JAN. Daj pokój skrupułom, kochany Ryszardzie. Ułożyliśmy przecież pomiędzy nami, że tak będzie. Musiałeś być uratowany — alboż nie byłeś moim przyjacielem? A jak ja dumny byłem z twéj przyjaźni! Oto ja, biedny pracownik, przygnieciony ciężarem kantorowéj roboty, a ty, piękny i wykwintny, powracający z dalekich podróży. Byłeś w Paryżu, byłeś w Londynie, i mnie wybierasz na przyjaciela, choć byłem o cztery lata młodszy... No, stało się to z powodu, żeś się starał o Betty, teraz rozumiem dobrze. Któż się więc miał dla ciebie poświęcić? Témbardziéj, że chodziło tylko o plotki parotygodniowe, kiedy się chciało szeroki świat zwiedzić.
BERNICK. Hm! Mój drogi Janie, muszę ci wyznać, że ta cała historya dotąd nie jest zapomnianą.
JAN. Jeszcze? No, ale cóż mi na tém zależy, kiedy znowu wracam tam do mojéj fermy.
BERNICK. Więc wyjeżdżasz znowu?
JAN. Ma się rozumiéć.