Strona:Henryk Ibsen - Wybór dramatów.djvu/510

Ta strona została skorygowana.

WANGEL. Mówiłaś.
ELLIDA. To musiał wówczas prawie tak samo wyglądać, jak teraz.
WANGEL. Nie. Onegdaj opisywałaś go zupełnie inaczéj. Przed dziesięciu laty, mówiłaś, nie nosił brody. Był także inaczéj ubrany. A co do szpilki z perłą w krawacie, téj wczora nie miał także.
ELLIDA. Nie, nie miał.
WANGEL (patrząc na nią badawczo). Zastanów się nad tém, droga Ellido. A może teraz nie jesteś już w stanie wyobrazić sobie, jak wyglądał tam w Bratshamer.
ELLIDA (zamyśla się, zamyka oczy i mówi po chwili). Przypominam sobie niewyraźnie. Nie, dziś nawet nie pamiętam zupełnie. Jakież to dziwne!
WANGEL. Nie tak bardzo. Dziś stanął przed tobą w rzeczywistości nowy obraz i ten spycha w dal jego cień, tak, że go rozpoznać nie możesz.
ELLIDA. Ty w to wierzysz?
WANGEL. Wierzę. Jego cień zniknął z twéj choréj wyobraźni, Dobrze więc, żeś ujrzała rzeczywistość.
ELLIDA. Dobrze? myślisz, że to dobrze?
WANGEL. Tak jest, rzeczywistość może być uleczeniem.
ELLIDA (siadając na sofie). Chodź, usiądź tu przy mnie, powiem ci wszystkie moje myśli.
WANGEL. Powiedz, najdroższa (siada naprzeciw niéj, na drugim końcu stołu).
ELLIDA. Było to właściwie wielkiém nieszczęściem dla nas obojga, że nasze drogi się zeszły.
WANGEL (zdumiony). Co mówisz?
ELLIDA. Tak. To było nieszczęściem. Naturalnie. Sposób, w jakiśmy się zeszli, musiał doprowadzić do nieszczęścia.
WANGEL. Cóż w tém było nie tak, jak być powinno?
ELLIDA. Posłuchaj mnie daléj. Na nic się nie zda okłamywać dłużéj samych siebie i drugich.
WANGEL. Alboż tak jest? Mówisz, że kłamiemy.
ELLIDA. Tak kłamiemy, a w każdym razie przemilczamy prawdę. Bo prawdą, szczerą prawdą jest to, żeś mnie kupił.
WANGEL. Ja cię kupiłem? Co ty mówisz! Ja cię kupiłem?
ELLIDA. Ja nie byłam na włos więcéj wartą od ciebie. Sprzedałam ci się.
WANGEL (patrząc na nią boleśnie). Ellido, czy masz serce tak nazywać nasze małżeństwo?
WANGEL. Nazwij to, jak chcesz. Ty nie mogłeś dłużéj znosić pustki w domu. Szukałeś drugiéj żony.