Strona:Henryk Ibsen - Wybór dramatów.djvu/524

Ta strona została skorygowana.
SCENA PIĄTA.
HILDA i LYNGSTRAND.

HILDA. Hola! hola! Czy państwo na nas nie chcą zaczekać?
ARNHOLM. My z Boletą, wolimy iść naprzód (wychodzą na lewo).
LYNGSTRAND (śmieje się po cichu). Jakże tu teraz rozkosznie. Wszyscy chodzą parami. Widzę tylko ludzi idących we dwoje.
HILDA (patrząc mu w oczy). Mogę przysiądz, że on teraz o nią się stara.
LYNGSTRAND. Czyś pani coś zauważyła?
HILDA. Rzecz wcale nie trudna, skoro się ma oczy.
LYNGSTRAND. Ale panna Boleta się nie zgodzi, jestem tego pewny.
HILDA. Nie, bo mniema, że on się strasznie zestarzał i sądzi, że wkrótce będzie łysym.
LYNGSTRAND Nietylko dlatego. Onaby go i tak nie chciała.
HILDA. Skąd pan to może wiedziéć?
LYNGSTRAND. Bo jest ktoś inny, o którym obiecała myśléć.
HILDA. Myśléć tylko?
LYNGSTRAND. Tak w czasie nieobecności.
HILDA. To może pan jest tym, o którym ma myśléć?
LYNGSTRAND. Być może.
HILDA. I obiecała to panu?
LYNGSTRAND. Tak jest, obiecała, tylko proszę jéj nie mówić, że pani o tém wie.
HILDA. Niech Bóg broni, będę milczéć jak grób.
LYNGSTRAND. Zdaje mi się, że to bardzo ładnie z jéj strony.
HILDA. Pewnie pan się z nią zaręczy za powrotem? A potém się pobierzecie?
LYNGSTRAND. Nie, to nie byłoby stosowném, bo w pierwszym roku nie będę mógł jeszcze myśléć o małżeństwie, a kiedybym się wreszcie wybił, ona byłaby dla mnie za starą.
HILDA. A pomimo to, żądasz pan, by zawsze o panu myślała?
LYNGSTRAND. Bo to będzie pożyteczném dla mnie, dla mnie jako artysty, rozumie pani, a dla niéj to przyjdzie łatwo, skoro nie ma innego celu w życiu. Zawsze to ładnie z jéj strony.
HILDA. Więc panu się zdaje, że łatwiéj ci będzie pracować nad dziełami sztuki, gdy Boleta będzie o panu myśléć, siedząc tu w domu?
LYNGSTRAND. Tak, wyobrażam to sobie. Widzi pani, wiedziéć, że gdzieś na świecie jest młoda, słodka i cicha kobieta, która o nas myśli i marzy — to musi — nie wiem dobrze, jakby to powiedziéć.
HILDA. Zapewne chce pan powiedziéć, że to musi podniecać.