Strona:Henryk Ibsen - Wybór dramatów.djvu/525

Ta strona została skorygowana.

LYNGSTRAND. Podniecać! ach tak, to rzecz podniecająca (spogląda na nią przez chwilę). Pani jest tak mądrą, panno Hildo, jest pani niezwykle mądrą. Gdy powrócę, będzie pani w tych latach, co teraz siostra, może téż będzie pani wyglądać tak, jak ona teraz, a może nawet miéć będziesz te same uczucia. Może wówczas będzie pani jakby nią, spłyniecie się w jednę postać.
HILDA. I pan mógłbyś?
LYNGSTRAND. Sam nie wiem. Tak mi się zdaje, ale na teraźniejsze lato wolę, żebyś pani była taką, jaką jesteś, zupełnie taką.
HILDA. Taką się panu podobam.
LYNGSTRAND. O tak! niezmiernie!
HILDA. Hm! powiedz mi pan jako artysta — czy się panu podoba, że noszę jasne letnie suknie?
LYNGSTRAND. Bardzo!
HILDA. Więc sądzi pan, że mi do twarzy w jasnych kolorach?
LYNGSTRAND. Według mego smaku, bardzo do twarzy.
HILDA. Powiedz mi pan jeszcze — jako artysta — jakby mi było w czarnym kolorze?
LYNGSTRAND. W czarnym?
HILDA. Tak, zupełnie w czerni. Czy sądzi pan, żeby mi było dobrze?
LYNGSTRAND. Kolor czarny nie jest w lecie właściwy, ale zdaje mi się, żeby w nim pani było doskonale, przy twéj powierzchowności.
HILDA (patrząc przed siebie). W czerni, aż po szyję. Do tego czarny kołnierzyk, czarne rękawiczki, a z tyłu długi czarny welon.
LYNGSTRAND. Gdybyś się pani w ten sposób ubrała, to chciałbym być malarzem i zrobiłbym twój obraz, jako młodéj wdowy w żałobie.
HILDA. Albo téż, jako młodą narzeczoną w żałobie.
LYNGSTRAND. Tak, toby jeszcze lepiéj do pani pasowało. Ale pani nie będzie chciała ubierać się w ten sposób?
HILDA. Sama nie wiem, to byłoby takie podniecające.
LYNGSTRAND. Podniecające!
HILDA. Tak, podniecające (wskazuje coś nagle na lewo). Patrz pan tam.
LYNGSTRAND (oglądając się). Wielki parowiec angielski. Bliziutko już w przystani.