Strona:Henryk Ibsen - Wybór dramatów.djvu/529

Ta strona została skorygowana.
SCENA ÓSMA.
WANGEL i ELLIDA.

WANGEL (spogląda na nią przez chwilę). Ellido, twoja dusza jest jak morze, ma odpływy i przypływy. Skądże ta przemiana?
ELLIDA. Czyż nie rozumiesz, że ta przemiana przyjść musiała, gdym swobodnie mogła wybierać?
WANGEL. A nieznane — czy cię już nie kusi?
ELLIDA. Już mnie ani przeraża, ani wabi. Mogłam w nie spojrzéć, mogłam się w nie rzucić, gdybym była chciała. Mogłam je wybrać i dlatego także mogłam je odrzucić.
WANGEL. Zaczynam cię pojmować, pojmuję coraz lepiéj. Myślisz i czujesz obrazami. Tęsknota i pragnienie morza, twój pociąg do niego były wyrazem budzącéj się i wzrastającéj w tobie potrzeby swobody — nic innego.
ELLIDA. Nie wiem, co ci mam powiedziéć, ale byłeś dla mnie najlepszym z lekarzy. Znalazłeś środek właściwy i odważyłeś się go użyć, a to był środek jedyny, który mógł mnie uzdrowić.
WANGEL. Tak, w chwilach ostatecznego niebezpieczeństwa, my lekarze ważymy się, na wiele rzeczy. Więc wracasz do mnie, Ellido?
ELLIDA. Tak jest, najdroższy, najwierniejszy, powracam do ciebie. Teraz mogę to uczynić, bo przychodzę z zupełną swobodą, własnowolnie i na własną odpowiedzialność.
WANGEL (patrzy nu nią serdecznie) Ellido! Ellido. I wystawić sobie, że teraz żyć możemy, jedno dla drugiego.
ELLIDA. I miéć wspólne w spomnienia życiowe. Moje są twojemi i twoje mojemi.
WANGEL. Nieprawdaż, najdroższa?
ELLIDA. I żyć będziemy dla dwojga naszych dzieci.
WANGEL. Naszych! powiedziałaś naszych.
ELLIDA. Dla tych, których nie posiadam, ale które chcę zdobyć.
WANGEL. Naszych! (całuje uszczęśliwiony jéj ręce). O dzięki ci, za to słowo.



SCENA DZIEWIĄTA.
Poprzedni, HILDA, BALLESTED, LYNGSTRAND, ARNHOLM i BOLETA wchodzą z lewéj strony ogrodu, a zarazem wiele młodzieży z miasta i z pomiędzy letnich przybyszów ukazują się na ścieżce.

HILDA (pocichu do Lyngstranda). Patrz pan, doprawdy ona i ojciec wyglądają na parę narzeczonych.