PANNA TESMAN. No, moja Berto, masz więc teraz nowych państwa. Ach! jakże mnie było ciężko rozstać się z tobą.
BERTA (blizka płaczu). A mnie, proszę pani! Cóż ja mam powiedziéć? Tyle lat służyłam u pań i dobrze mi było.
PANNA TESMAN. Trzeba się do tego przyzwyczaić. Żale na nic się nie zdadzą. Musisz być u Jörgena. On do ciebie przywykł, obsługiwałaś go jeszcze, gdy był maleńki.
BERTA. Tak, proszę pani, ale ja ciągle myślę o biednéj choréj, którą musiałam opuścić. Jest całkiem bezwładna, a nowa służąca?.. Czy ona się kiedy nauczy, jak z chorą obchodzić się trzeba?
PANNA TESMAN. Już ja ją nauczę, zresztą wiele rzeczy zrobię sama. Nie troszcz się o moję biedną siostrę, Berto.
BERTA. Tak proszę pani, ale to przy mnie co innego, zdaje mi się, iż nie będę dla młodéj pani dogodną.
PANNA TESMAN. Ach! Boże! z początku może się to i owo wydarzyć.
BERTA. Bo ona jest bardzo wymyślna.
PANNA TESMAN. Ma się rozumiéć, córka gienerała Gablera. Za życia ojca, była przyzwyczajona do zbytków. Przypomnij sobie tylko, kiedy to z nim jeździła konno, w czarnéj sukiennéj amazonce, w kapeluszu z piórami.
BERTA. Tak, tak, pamiętam. Na sumienie, ktoby wówczas pomyślał, że to będzie kiedyś żona pana kandydata.
PANNA TESMAN. I mnie to przez myśl nie przeszło. Ale żebym nie zapomniała, Berto. Odtąd nie trzeba mówić „pan kandydat”, tylko „pan doktór”.
BERTA. Młoda pani to już przykazała, jeszcze dziś w nocy, zaraz na wstępie. Czy tak jest, proszę pani?
PANNA TESMAN. Ma się rozumiéć. Wyobraź sobie, Berto, doktoryzował się za granicą, teraz w czasie podróży. Nie wiedziałam o tém ani słówka, dopiero wczoraj powiedział mi, przy wysiadaniu na ląd.
BERTA. On może teraz dojść do wszystkiego. On taki mądry. Ale nigdybym nie pomyślała, żeby mu się chciało chorych leczyć.
PANNA TESMAN. Nie, on wcale nie jest takim doktorem. (Kręci głową w zamyśleniu). Niedługo zresztą będzie miał jeszcze znakomitszy tytuł.
BERTA. Czy doprawdy! A jaki téż proszę pani?
PANNA TESMAN (z uśmiechem). O, gdybyś wiedziała (wzruszona). Mój Boże! gdyby nieboszczyk Jan mógł w grobie zobaczyć, na co wyrósł jego chłopak (ogląda się wkoło). Ale słuchajno, Berto! dlaczegoś pozdejmowała pokrowce ze wszystkich mebli?
BERTA. Tak kazała młoda pani, mówiła, że nie może znosić pokrowców.
Strona:Henryk Ibsen - Wybór dramatów.djvu/534
Ta strona została skorygowana.
514
HENRYK IBSEN.