Strona:Henryk Ibsen - Wybór dramatów.djvu/542

Ta strona została skorygowana.

HEDDA (znowu spokojnie panując nad sobą). Widzę, że w altanie liście pożółkły i zeschły.
TESMAN (obwija pantofle i kładzie je na stole). Bo téż jesteśmy już we wrześniu.
HEDDA (niespokojnie). Tak, pomyśl tylko, mamy już wrzesień.
TESMAN. Czy nie zauważyłaś, że ciocia Jula była trochę dziwna, taka solenna. Cóż jéj było?
HEDDA. Ja jéj prawie nie znam. Czy nie zawsze jest taką?
TESMAN. Nigdy nie widziałem jéj taką jak dzisiaj.
HEDDA (oddala się od drzwi szklanych). Może się obraziła o ten kapelusz.
TESMAN. Nie... może trochę przez chwilę.
HEDDA. Bo téż to dziwny obyczaj kłaść kapelusz w salonie. Tego się nie robi.
TESMAN. Możesz być spokojna, ciocia Jula więcéj tego nie zrobi.
HEDDA. A potém ja to naprawię.
TESMAN. Tak, zrób to, najdroższa.
HEDDA. Gdy u nich będziesz, zaproś ją dziś na wieczór..
TESMAN. Zaproszę. Ach! mogłabyś ją uszczęśliwić jedną rzeczą.
HEDDA. Czémże?
TESMAN. Gdybyś się przezwyciężyła i chciała się z nią tykać. Przez miłość dla mnie, Heddo.
HEDDA. O nie. Tego nie wymagaj odemnie. Już ci to mówiłam. Sprobuję nazywać ją ciotką i na tém musi poprzestać.
TESMAN. No tak, ale zdaje mi się, że teraz, kiedy do rodziny należysz...
HEDDA. Hm! nie wiem doprawdy. (Przechodzi przez pokój do drzwi).
TESMAN (po chwili). Co ci jest, Heddo?
HEDDA. Patrzę na mój stary fortepian. Wcale nie pasuje do całego otoczenia.
TESMAN. Skoro tylko pierwszą pensyę odbiorę, możemy go zamienić.
HEDDA. O nie — nie chcę zamiany. Ja go nie oddam, lepiéj postawimy go w tamtym pokoju, a tu przyjdzie inny. Ma się rozumieć przy sposobności.
TESMAN (z trochą niechęci). Możemy i to zrobić.
HEDDA (zdejmuje bukiet z fortepianu). Nie było tutaj tych kwiatów, gdyśmy przyjechali wczoraj w nocy.
TESMAN. Pewno je dziś ciocia Jula przyniosła.
HEDDA (ogląda bukiet). A jest i bilet. (Czyta go). Przyjdę późniéj. Czy zgadniesz od kogo to?
TESMAN. Nie. Któż to? Powiedz?
HEDDA. Jest na bilecie „Sędzina Elvsted”.