Strona:Henryk Ibsen - Wybór dramatów.djvu/546

Ta strona została skorygowana.

TESMAN. Uczynię dla Eilerta z pewnością wszystko, co będzie w mojéj mocy. Możesz się pani na to spuścić.
PANI ELVSTED. Ach! jaki pan jesteś dobry. (Ściska go za ręce). Dziękuję, dziękuję. (Z przestrachem). Memu mężowi tak bardzo na tém zależy.
HEDDA (powstając). Powinieneś do niego napisać, Jörgenie. Inaczéj możeby nie przyszedł.
TESMAN. To byłoby najlepiéj. Prawda, Heddo?
HEDDA. Im prędzéj tém lepiéj. Napisz zaraz.
PANI ELVSTED (błagalnie). Ach! zrób to pan.
TESMAN. Napiszę w téj chwili. Ma pani jego adres?
PANI ELVSTED. Mam. (Wyjmuje kartką z kieszeni i daje ją Tesmanowi). Oto jest.
TESMAN. Dobrze, dobrze, idę do siebie. (Ogląda się). Ach! prawda, pantofle? Są. (Bierze je i chce wyjść).
HEDDA. Napisz tylko do niego ciepło, przyjaźnie, obszernie.
TESMAN. Już ja to zrobię.
PANI ELVSTED. Tylko proszę, nie wspominaj pan ani słówkiem, że ja o to prosiłam.
TESMAN. Nie, to się samo przez się rozumie.


SCENA ÓSMA.
HEDDA i PANI ELVSTED.

HEDDA (zbliża się do Elvsted z uśmiechem i mówi półgłosem). Tak za jednym zamachem ubiłyśmy dwie sprawy.
PANI ELVSTED. Jak to?
HEDDA. Czy pani nie pojęła, żem go się chciała pozbyć?
PANI ELVSTED. Przez czas pisania listu.
HEDDA. Ażebym mogła z panią pomówić sam na sam.
PANI ELVSTED (zmieszana). O tém samém?
HEDDA. Tak, o tém samém.
PANI ELVSTED (niespokojna). Ależ tu nic niéma, poza tém, com mówiła, doprawdy nic niéma.
HEDDA. Przeciwnie, jest dużo więcéj, bardzo dużo, to zrozumiałam doskonale. Chodź pani, siądźmy i pomówmy w zaufaniu. (Sadza panią Elvsted na fotelu koło pieca, sama siada koło niéj na taburecie).
PANI ELVSTED (niespokojnie patrzy na zegarek). Ależ najdroższa pani, muszę już odejść.
HEDDA. To nic pilnego. Opowiedz mi pani lepiéj o swojém pożyciu.