Strona:Henryk Ibsen - Wybór dramatów.djvu/548

Ta strona została skorygowana.

PANI ELVSTED. Będzie teraz pięć lat.
HEDDA. Właśnie, tak rachowałam.
PANI ELVSTED. Och! te pięć lat! A raczéj dwa czy trzy ostatnie. Gdyby to sobie pani mogła wyobrazić!
HEDDA (uderza ją lekko po ręku). Pani! Fi, Theo.
PANI ELVSTED. Więc sprobuję. Otóż gdybyś sobie to mogła wystawić.
HEDDA (lekko). Löwborg był tam, zdaje mi się, także od trzech lat.
PANI ELVSTED (spogląda na nią niepewnie). Löwborg? Tak.
HEDDA. Czyś go znała przedtém?
PANI ELVSTED. Prawie nie — naturalnie znałam go z nazwiska.
HEDDA. A tam zaczął u was bywać?
PANI ELVSTED. Przychodził codziennie. Uczył dzieci, bo ja nie mogłam wszystkiemu wydołać.
HEDDA. To się rozumie... A twój mąż... musi być w ciągłych rozjazdach?
PANI ELVSTED. Tak, z powodu swego urzędu.
HEDDA (opiera się na poręczy fotelu). Theo! biedna, słodka Theo! powiedz mi wszystko — tak, jak jest.
PANI ELVSTED. Więc pytaj.
HEDDA. Jakim właśnie jest twój mąż? jak wygląda? A czy on dobry dla ciebie?
PANI ELVSTED (wymijająco) On sądzi zapewne, że jest najlepszym.
HEDDA. Teraz zdaje mi się także, iż on o wiele od ciebie starszy — tak przynajmniéj o dwadzieścia lat.
PANI ELVSTED (wzburzona). I to także. Wszystko razem biorąc, jest w nim dla mnie nieznośne. Nie mamy jednéj myśli wspólnéj. Nic zgoła.
HEDDA. Ale może kocha cię pomimo to — po swojemu.
PANI ELVSTED. Nie wiem, czy mnie kocha. Jestem mu potrzebną, to pewne. Przytém, utrzymanie moje niewiele kosztuje. Jestem tania.
HEDDA. To nie mądrze z twéj strony.
PANI ELVSTED (wstrząsając głową). Nie może być inaczéj, przynajmniéj z nim. Kocha tylko siebie, no i może troszeczkę dzieci.
HEDDA. No i Löwborga, Theo?
PANI ELVSTED. Löwborga? Skądże Löwborga?
HEDDA. Ależ moja droga, zdaje mi się, że skoro cię aż tu za nim przysłał... (Uśmiecha się nieznacznie). Samaś to powiedziała memu mężowi.
PANI ELVSTED (z nerwowem drżeniem). Tak powiedziałam. (Zniżając głos z determinacyą). Nie, wolę wyznać od razu. Zresztą to i tak się wyda.