Strona:Henryk Ibsen - Wybór dramatów.djvu/550

Ta strona została skorygowana.

PANI ELVSTED. Przynajmniéj on tak mówi. On zaś — ze swéj strony — uczynił ze mnie człowieka, — nauczył mnie myśléć — rozwinął pojęcia.
HEDDA. Może i ciebie uczył?
PANI ELVSTED. Nie, właściwie nie uczył, ale rozmawiał ze mną, rozmawiał o tyla rzeczach, a potém nadszedł czas szczęśliwy, gdy brałam udział w jego pracy, gdy mogłam mu być pomocną.
HEDDA. Pomagałaś mu?
PANI ELVSTED. Gdy coś tworzył, pisaliśmy zawsze razem.
HEDDA. Jak dwaj dobrzy towarzysze? Tak?
PANI ELVSTED (z żywością). Towarzysze! Wystaw sobie, Heddo, zawsze mnie tak nazywał. Napełniało mnie to taką rozkoszą. Ale niewiem, co będzie daléj, czy to potrwa?
HEDDA. Nie jesteś jego pewną.
PANI ELVSTED (smutnie). Cień kobiety stoi pomiędzy Löwborgiem a mną.
HEDDA (spogląda na nią zdumiona). Któż to być może?
PANI ELVSTED. Nie wiem. Ta kobieta należała do jego przeszłości, on jednak nigdy jéj nie zapomniał.
HEDDA. I cóż ci — o niéj mówił?
PANI ELVSTED. Tylko jeden jedyny raz — natrącił o tém przelotnie.
HEDDA. No? I cóż powiedział?
PANI ELVSTED. Powiedział, że gdy się rozstawali, chciała do niego strzelić z pistoletu.
HEDDA (zimno, panując nad sobą). Cóż znowu! Takie rzeczy u nas się w kraju nie dzieją.
PANI ELVSTED. To téż sądzę, że to była owa ruda śpiewaczka, z którą przez pewien czas...
HEDDA. Bardzo być może.
PANI ELVSTED (łamiąc ręce). Tak, ale wystaw sobie, Heddo — słyszałam, że ta śpiewaczka — znowu tu jest w mieście. Ach! jestem tak pełna niepokoju.
HEDDA (spoglądając nieznacznie w głębi na pokój). Cyt! Mój mąż idzie. (Powstaje i szepcze). Theo, to wszystko musi pozostać między nami dwiema.
PANI ELVSTED (zrywając się). O tak! Na Boga!