BRACK. Na szczęście, podróż poślubna skończona.
HEDDA (potrząsając głową). Podróż może być jeszcze długa, bardzo długa. Ja po drodze tylko zatrzymałam się tymczasowo.
BRACK. To należy wyskoczyć i rozruszać się trochę, pani Heddo.
HEDDA. Ja nie wyskakuję nigdy.
BRACK. Nigdy, doprawdy?
HEDDA. Nie, bo zawsze znajdzie się ktoś, co...
BRACK (śmiejąc się). Co na nas następuje, chcesz pani powiedziéć?
HEDDA. Właśnie.
BRACK. Ależ mój Boże...
HEDDA (z ruchem odrzucającym). A którego miéć nie chcę. Wolę więc pozostać tam, gdzie jestem — we dwoje.
BRACK. Tak, ale jeżeli trzeci wsiądzie do tych dwojga?
HEDDA. Widzi pan, to już zupełnie co innego.
BRACK. Wypróbowany inteligentny przyjaciel.
HEDDA. Zajmujący, w każdym wypadku, jaki zdarzyć się może.
BRACK. I człowiek nie fachowy.
HEDDA. (oddychając ciężko). To może stanowiłoby ulgę.
BRACK (słysząc otwierające się drzwi wchodowe, patrzy na nią z pod oka). Trójkąt zamknięty.
HEDDA (półgłosem). Pociąg leci daléj.
TESMAN (idzie do stołu przy narożnéj kanapie). Ha! zmęczyłem się, niosąc to wszystko. (Kładzie książki na stole). Pot się ze mnie leje, patrz, Heddo. Jesteś pan już, kochany radco. Jakto? Jakto? Berta nic mi o tém nie powiedziała.
BRACK (powstając). Przyszedłem przez ogród.
HEDDA. Cóż to za książki przyniosłeś?
TESMAN (przerzucając je). Kilka książek specyalnych, które mi są potrzebne.
BRACK. Aha! książki fachowe, proszę pani.
HEDDA i BRACK (zamieniają znaczące spojrzenie i uśmiechają się).
HEDDA. Więc potrzebujesz jeszce książek fachowych?
TESMAN. Droga Heddo, takich książek nigdy dość. Trzeba znać wszystko, co w tym przedmiocie pisano i drukowano.
HEDDA. Tak, trzeba.