Strona:Henryk Ibsen - Wybór dramatów.djvu/568

Ta strona została skorygowana.

HEDDA. Równie daleką jestem od miłości jak złamania wiary. Nie chcę o niéj słyszeć.
LÖVBORG. Heddo! — Powiedz mi tylko jedno.
HEDDA. Cicho.


SCENA ÓSMA.
Poprzedni, TESMAN wchodzi z tacą w ręku z pokoju w głębi, późniéj Berta.

TESMAN. Niosę dobre rzeczy. (stawia tacę na stole).
HEDDA. Dlaczegóż to sam przynosisz?
TESMAN (nalewając szklankę). Usługiwać ci sprawia mi taką przyjemność, Heddo.
HEDDA. Nalałeś obiedwie szklanki, a pan Lövborg pić nie chce.
TESMAN. Ale niedługo przyjdzie pani Elvsted.
HEDDA. Prawda — pani Elvsted.
TESMAN. Czyś o niéj zapomniała?
HEDDA. Byliśmy zupełnie zatopieni. (Pokazuje mu album). Czy pamiętasz jeszcze tę wioskę?
TESMAN. Ach! tę niedaleko przejścia przez Brenner. Tam, gdzieśmy nocowali.
HEDDA. I spotkali tylu wesołych letników.
TESMAN. Gdybyśmy tam byli ciebie mieli, Eilercie. (Powraca do Bracka).
LÖVBORG. Odpowiedz mi tylko na to jedno, Heddo...
HEDDA. Cóż więc?
LÖVBORG. Czy w stosunku twoim ze mną nie było wcale miłości? Ani trochy, ani cienia miłości?
HEDDA. Czy to była właściwa miłość? Dziś zdaje mi się że byliśmy w stosunku dobrego koleżeństwa, jak dwoje przyjaciół. (Uśmiecha się). Pan miałeś bardzo szczere serce.
LÖVBORG. Pani chcesz to uważać w taki sposób?
HEDDA. Gdy jednak o tém myślę, widzę, że było coś pięknego, coś pociągającego w tém tajemném zaufaniu, w tém koleżeństwie, którego nikt a nikt się nie domyślał.
LÖVBORG. Nieprawdaż, Heddo, że tak było? Gdym przychodził do was w poobiednich godzinach, a twój ojciec siadywał za oknem, czytając gazety, zwrócony do nas plecami...
HEDDA. A my we dwoje, na narożnéj kanapie...
LÖVBORG. Zawsze z tą samą ilustracyą...